W Sądzie Okręgowym w Gdańsku rozpoczął się w piątek proces w sprawie zabójstwa 31-letniej Jolanty K. i upozorowania wypadku kolejowego w Mezowie (Pomorskie). Oskarżonym jest Tomasz K., mąż zamordowanej kobiety. Grozi mu dożywotnie pozbawienie wolności.
W piątek w Sądzie Okręgowym w Gdańsku rozpoczął się proces przeciwko 34-letniemu Tomaszowi K., któremu prokuratura zarzuciła zabójstwo żony, sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym oraz uszkodzenie mienia.
JEDENAŚCIE UDERZEŃ
Zdaniem śledczych oskarżony Tomasz K. 10 stycznia br. w Kiełpinie wszedł do salonu kosmetycznego prowadzonego przez swoją żonę 31-letnią Jolantę K. Doszło do kłótni między małżonkami. W jej trakcie, kiedy pokrzywdzona próbowała połączyć się z numerem alarmowym 112, mężczyzna „z dużą siłą uderzył ją jedenaście razy w głowę twardym, tępokrawędzistym narzędziem”.
Następnie oskarżony włożył pokrzywdzoną do bagażnika samochodu i pojechał na przejazd kolejowy w Mezowie. Umieścił kobietę na miejscu kierowcy i zostawił na przejeździe kolejowym. W samochód uderzył pociąg.
MOTYWY ZBRODNI
Śledczy ustalili, że motywem zbrodni zabójstwa był rozpad małżeństwa, z czym mężczyzna nie mógł się pogodzić. Prokuratura podała, że w toku śledztwa Tomasz K. został poddany badaniom przez biegłych lekarzy psychiatrów i psychologa. Po obserwacji biegli stwierdzili, że oskarżony nie jest osobą chorą psychicznie ani upośledzoną umysłowo. W chwili popełnienia zarzucanych mu przestępstw mógł rozpoznać znaczenie czynów i pokierować swoim postępowaniem.
W trakcie piątkowej rozprawy oskarżony Tomasz K. został doprowadzony z aresztu śledczego w Gdańsku. Odmówił składania wyjaśnień oraz odpowiedzi na pytania prokuratura i oskarżycieli posiłkowych – rodziców i rodzeństwa zamordowanej Jolanty K.
LISTY Z GROŹBAMI
Sędzia Danuta Blank odczytała zeznania oskarżonego, które składał w trakcie postępowania. Utrzymywał w nich, że pokłócił się z żoną o listy z groźbami, które otrzymywał po rozpadzie ich związku (śledztwo wykazało, że sam napisał listy). Mówił, że „wyprowadziło go z równowagi, że ona kręciła, że nie potrafiła wytłumaczyć, do kogo należał czarny samochód”. W trakcie jednych zeznań twierdził, że nie pamiętał jak i czym uderzył żonę w salonie kosmetycznym. W innych powiedział, że uderzył ją młotkiem. Zeznał również, że „wywlókł ją z salonu do samochodu i umieścił w bagażniku”. W trakcie jednych zeznań twierdził, że jego żona żyła, kiedy wsadzał ją do bagażnika. W innych oświadczył, że była martwa. „Zanim odjechałem, starłem ślady krwi z recepcji (w salonie kosmetycznym – PAP)” – powiedział. Zeznał również, że po zabójstwie żony, wyrzucił młotek do jeziora w Mezowie.
ZDROWIE PSYCHICZNE
W odczytanych zeznaniach twierdził, że przed zabójstwem korzystał z pomocy psychologa i psychiatry. Utrzymywał, że był śledzony przez nieznane mu osoby. Kwestionował badania dotyczące jego zdrowia psychicznego, które zostały przeprowadzone przez biegłych po zabójstwie. Zeznał również, że wcześniej, przed zabójstwem, pociął nożem opony samochodu żony i wybił szybę w oknie mieszkania Jolanty K.
ZEZNANIA ŚWIADKÓW
W trakcie piątkowej rozprawy sąd przesłuchał trzech świadków. Maszynista Krzysztof Sz. zeznał, że auto (pozostawione przez oskarżonego na przejeździe kolejowym – PAP), w które uderzył pociąg, stało na przejeździe. Zauważył je po wyjeździe zza łuku. Skład poruszał się z prędkością 90 km/h. Tłumaczył, że przed uderzeniem w samochód włączył sygnał dźwiękowy „baczność”.
Kolejny świadkiem był Maciej K., kierownik pociągu. Zeznał, że po zderzeniu wysiadł ze składu i podbiegł do samochodu, w którym siedziała pokrzywdzona. Dodał, że kobieta była zapięta pasami i miała odchyloną głowę w stronę fotela pasażera. Zeznał, że zauważył ruch jej ręki, zadawał jej pytania, ale kobieta nie odpowiadała. Po obrażeniach, które zaobserwował, stwierdził, że kobieta nie żyje.
Następnie zeznawała Beata K., siostra oskarżonego. W zeznaniach twierdziła, że utrzymywała lepsze relacje z bratową niż z bratem. „Uważałam, że Tomasz nie zasługuje na taką dziewczynę jak ona. Ona była za dobra” – powiedziała. Dodała, że jej brat ma wybuchowy charakter. „Szkoda mi jej był, obawiałam się, że ona może doznać różnych sytuacji z jego strony” – powiedziała.
W zeznaniach dodała, że bratowa wielokrotnie dawała szansę swojemu mężowi. Zapisała ich na terapię dla małżeństw. Dodała, że kiedy zapytała Jolantę o rozwód, ta poklepała ją po ramieniu i powiedziała: „Beata, a co on może mi zrobić?” – zeznała. Podała, że trzy dni przed jej zabójstwem, Jolanta powiedziała jej, że zaczyna się bać swojego męża.
Świadek w zeznaniach powiedziała, że od początku nie wierzyła w samobójstwo bratowej (taka wersja była brana pod uwagę po wypadku na przejeździe kolejowym – PAP). Stwierdziła, że „Jolanta bardzo kochała życie i nigdy by go sobie nie odebrała”.
W trakcie zeznań zwróciła się do sądu z wnioskiem o orzeczenie zakazu zbliżania się do niej i jej rodziny przez oskarżonego.
KOLEJNA ROZPRAWA W GRUDNIU
Przestępstwo zabójstwa zagrożone jest karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 10 lat albo karą dożywotniego pozbawienia wolności. Za sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Przestępstwo uszkodzenia mienia zagrożone jest karą od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Kolejna rozprawa odbędzie się 19 grudnia br.
(PAP)/puch