Do Trójmiasta przyjechało 22 strażaków i dwa psy z polskiej ciężkiej grupy poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR. Za nimi 11 dni trudnej misji w okolicach Katmandu.
Jak mówili, w sektorach, w których pracowali, nie udało im się odnaleźć nikogo żywego. Pomogli jednak wielu rodzinom w wydobyciu ciał przygniecionych osób. Ratownikom z Polski udało się też dotrzeć do miejscowości oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów od Katmandu. 24 godziny na dobę udzielali tam pomocy medycznej rannym.
W rozmowie z reporterem Radia Gdańsk wspominali tysiące rannych dzieci i Nepalczyków mieszkających pod gołym niebem, którzy wciąż obawiają się wstrząsów wtórnych. – Miasto wygląda jak po bombardowaniu. Tam nie ma takich szpitali jak u nas. Oni są pozostawieni sami sobie, mówili. W Nepalu pracowało 81 ratowników z Polski. Strażacy zostawili tam namioty, żywność i stację uzdatniania wody. Większość tego sprzętu trafiła do mieszkających tam Polaków.
Wstrząsy z 25 kwietnia o sile 7,9 w skali Richtera były najtragiczniejsze w historii kraju od ponad 80 lat. Władze w Katmandu obawiają się, że liczba ofiar kataklizmu może przekroczyć 10 tysięcy. Dziś mówi się o prawie 8 tysiącach osób, które zginęły. Według opublikowanych przez ONZ danych, skutki trzęsienia ziemi odczuło 8 z 28 mln mieszkańców Nepalu, w tym 1,7 mln dzieci. Katmandu opuściło 340 tysięcy, z 2,5 miliona osób. Trzęsienie zniszczyło lub uszkodziło 600 tys. domów i budynków.