Duży namiot został rozstawiony w weekend przy ulicy Cieszyńskiego w Sopocie. Na pobliskim skwerze pasą się zwierzęta. O sprawie zaalarmowali nas słuchacze Radia Gdańsk. Ustaliliśmy, że właściciel cyrku nie ma zgody na rozstawienie obozowiska. Niewielki cyrk stoi obok bloku przy ul. Cieszyńskiego 10. Namiot od ścian budynku dzieli jedynie kilka metrów. Konstrukcja stoi na środku chodnika, a zwierzęta pasą się na skwerze, z którego na co dzień korzystają okoliczni mieszkańcy. To wszystko zaniepokoiło naszą słuchaczkę, panią Małgosię.
– Nienawidzę cyrku, ale ok, rozumiem, że może to komuś odpowiadać, ale dlaczego pod moim domem?! Na środku osiedla? Bezpośrednio pod blokiem?!!!!! Odciągi namiotu nie pozwalają przejść chodnikiem przy bloku – napisała w mailu do nas pani Małgosia, dodając, że wiele do życzenia pozostawia także stan, w jakim znajdują się zwierzęta.
– Na łańcuchu konik-kuc, je trawę, wody nawet nie ma postawionej… Do tego w nocy wypuścili swoje pieski, głodne, zabiedzone. Suczka szczenna przy śmietniku grzebała głodna potwornie, poszłam do domu i nakarmiłam ją. Zjadła 2 puszki po 400 g… A to mały piesek, kości jej sterczą i jest szczenna, karmiąca – czytamy w wiadomości.
Z prośbą o wyjaśnienie sytuacji zwróciliśmy się do Nauczycielskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, do której należy teren, na którym stoi namiot. Jak wyjaśniła nam Beata Podolska-Sadłowska, właściciel cyrku poprosił o zgodę na jego rozstawienie, ale jej nie otrzymał.
– Nie mamy na swoich terenach odpowiedniego miejsca na namiot. Ogromne było nasze zdziwienie, gdy w poniedziałek rano zobaczyliśmy, że jednak został ustawiony. Natychmiast poprosiliśmy o jego usunięcie – powiedziała Podolska-Sadłowska.
Właściciel cyrku Jerzy Szafranek twierdzi z kolei, że wstępną zgodę na jego ustawienie miał, ale została ona cofnięta przez spółdzielnię po skargach od mieszkańców. Przyznaje jednak, że po tym jak spółdzielnia zmieniła zdanie zgodził się na usunięcie cyrku. Mimo to nie może usunąć namiotu, ponieważ… zwolnił pracowników, którzy za to odpowiadają.
– Pojawili się pijani w pracy i musiałem ich zwolnić. Nowych pracowników będę miał w środę. Wtedy zwiniemy namiot. Chcemy całą sprawę załatwić polubownie. Zaproponuję zapłacenie 500 złotych mandatu za nielegalne zajęcie placu. Chcę też, aby spektakl się odbył, bo sprzedaliśmy sporo biletów i nie chciałbym, aby ktoś nas oskarżył o kradzież. A tak mogłoby zostać odebrane to, że wyjeżdżamy przed spektaklem – tłumaczy Jerzy Szafranek.