Robert Biedroń: Duda nie obniży wieku emerytalnego. Na to potrzeba pieniędzy, a PiS nie wie, skąd je wziąć

Robert Biedroń na antenie Radia Gdańsk tłumaczył, dlaczego obietnice wyborcze kandydatów nie będą mogły być zrealizowane. W szczególności odniósł się do ustawy „67”, której uchylenie przed wyborami zapowiadał Andrzej Duda.

Zdaniem prezydenta Słupska obniżenie wieku emerytalnego zapowiadane przez kandydata PiS w trakcie kampanii nie będzie możliwe, ponieważ nie pozwala na to sejmowa arytmetyka i aktualny kształt budżetu. – Andrzej Duda tego nie zrobi z prostego powodu. Dziś Prawo i Sprawiedliwość nie ma odpowiedzi na to, jak obniżyć wiek emerytalny, znajdując na to pieniądze. Można je znaleźć dokonując wielu, bardzo radykalnych oszczędności. Po czterech latach w parlamencie jednak wiem, że kultury oszczędzania u żadnej siły politycznej nie ma. Panuje kultura przypodobania się pewnym środowiskom, na ogół tym, do których jest „bliżej”, powiedział Robert Biedroń.

Polityk tłumaczył również, dlaczego jego zdaniem w wyścigu o fotel prezydenta wygrał Andrzej Duda, a nie cieszący się dużym poparciem Bronisław Komorowski. Jego zdaniem zaważyły kwestie ekonomiczne. – Frustracja w społeczeństwie sięgnęła zenitu. Około pięć milionów osób pracuje na umowach śmieciowych, bez żadnej nadziei na bezstresowe i komfortowe życie. Polska jest na szarym końcu, jeżeli chodzi o umowy o pracę, powiedział Biedroń.

Prezydent Słupska odniósł się również do nadchodzących wyborów parlamentarnych. Wyraził nadzieję, że wygra Platforma, bo jak powiedział, „strach przed PiS jest u niego bardzo silny”. – Nadal mam nadzieję, że Platforma Obywatelska może się zmienić. Patrząc jednak na to, co zaczyna się dziać w tym ugrupowaniu, obawiam się, że to jest koniec PO. Niestety – dla samej Platformy, a może dla społeczeństwa. Brakuje już energii i sił na zmiany, na jakąś gruntowną reformę. Być może to doprowadzi do podziału w tej partii.

W ostatnim czasie władze Słupska podwyższyły opłaty za wywóz śmieci o 30 proc. Zdaniem Roberta Biedronia mimo podwyżki, Słupsk nadal jest jednym z najtańszych miast pod tym względem. Gospodarz miasta zaznaczył jednak, że zawsze może być lepiej. – Już zapowiedziałem, że chciałbym porozmawiać o przemodelowaniu tego systemu. Ten, który funkcjonuje w naszym mieście może się po prostu nie sprawdza. Radni są otwarci na dyskusję, będziemy rozmawiać. Trzeba premiować tych, którzy segregują, a ci, którzy nie, muszą płacić sporo.

Na koniec gości Radia Gdańsk poruszył sprawę kolejowego połączenia Słupska i Trójmiasta. Decyzją PKP zamiast drugiego toru między Gdynią i Słupskiem, ruch na trasie ma usprawnić tzw. mijanka. – Jak tak dalej pójdzie to do Słupska będziemy jeździć ponad trzy godziny. Pociąg „Fregata” z Gdyni do Kołobrzegu będzie jeździł trzy godziny czterdzieści cztery minuty, z czego 54 minuty będzie stał. Będzie musiał mijać się z innymi pociągami, czyli prawie godzina stracona na trasie, powiedział Biedroń. – To trzeba rozpatrywać w kontekście bardziej regionalnym. Ta izolacja Kołobrzegu, Koszalina czy Słupska będzie postępowała, jeżeli nie będziemy myśleć o zrównoważonym rozwoju. Nie mamy żadnych szans, żeby konkurować z Trójmiastem. Mamy wsparcie wszystkich samorządów, Urzędu Marszałkowski, posłowie też pukają do drzwi PKP. Sam odbyłem kilka spotkań. Rozmawiamy, nie wyobrażam sobie, że nie będzie drugiej linii do Słupska. Nie ma dziś innej możliwości, inaczej te miasta po prostu umrą, dodał prezydent Słupska.

mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj