Zmęczone i zziębnięte, ale całe i zdrowe dotarły do Władysławowa uczestniczki OnkoRejsu. Ich jacht – Zjawa IV w poniedziałek ok. 15:30 zaczął tonąć na Bałtyku. Do zdarzenia doszło 60 mil od Władysławowa. Po nadaniu sygnału SOS, zgłosiło się wiele jednostek. Ostatecznie do portu Zjawę odholowała Afrodyta – statek Petrobalticu. Panie zeszły na ląd we Władysławowie całe, zdrowie i w dobrych humorach. – Nie było paniki, cała akcja była przeprowadzona bardzo sprawnie, powiedziała Magda Lesiewicz, jedna z uczestniczek OnkoRejsu. – Każda z nas została przydzielona do innego zadania, miałyśmy wachty – także w nocy. Można powiedzieć, że przez tą dobę liznęłyśmy prawdziwego żeglarstwa, dodała uczestniczka.
Jachtem Zjawa IV płynęło łącznie 15 osób – trójka członków załogi oraz 12 kobiet, które chorowały na raka. Wyprawa miała potrwać pięć dni. Trasa miała wieść z Gdyni do Visby, Kalmar i z powrotem do Gdyni. – Zrobiłyśmy to także, aby pokazać innym osobom, które zmagają się z chorobą, że trzeba mieć w sobie siłę, powiedziała Agata Ślazyk z Krakowa.
Panie zapowiadają, że nie odpuszczą i rejs odbędzie się w przyszłości ponownie. Kiedy? Nie wiadomo. Zjawę IV czeka teraz przymusowy pobyt w stoczni. – Będziemy szukać usterki i po remoncie będziemy starać się o ponowne dopuszczenie jednostki do żeglugi, poinformował Rafał Klepacz z Centrum Wychowania Morskiego ZHP – armator jachtu.
Nie wiadomo, dlaczego jacht zaczął nabierać wody. Przed rejsem wrócił z długiego remontu.