Hanna Banaszak w Gdyni Głównej Osobistej: Każda osoba na moim koncercie to dla mnie ogromny zaszczyt

– Muzyka mnie już męczy po latach, ale umiem sobie coś narzucić, żeby sprostać zadaniu. Kiedy gram recitale to jestem całkowicie oddana – ci wszyscy widzowie i bilety, które kupują to jest dla mnie ogromny zaszczyt, mówiła w w audycji Gdynia Główna Osobista Hanna Banaszak, polska piosenkarka jazzowa i estradowa. Artystka przyznała, że po wielu latach obcowania z muzyką, dźwięki nie są już dla niej inspiracją. – W samochodzie nie słucham muzyki, bo mnie już męczy po latach. To są lata pracy i obcowania z nią, dlatego moja głowa jest już zmęczona dźwiękami. Poza tym one mnie już nie inspirują. To taka naturalna kolej rzeczy związana z przemijaniem.

Hanna Banaszak dodała jednak, że nie zamierza przestać śpiewać i tworzyć. – Uważam, że nie mam prawa się zmęczyć. A ponieważ umiem sobie coś narzucić, żeby sprostać zadaniu, to kiedy gram recitale jestem całkowicie oddana. Zawsze pamiętam o tym, że jest to wielki zaszczyt dla mnie, że np. niedawno w Katowicach na mój koncert przyszło 1000 osób, w Krakowie 800 osób. Staram się to doceniać, bo wtedy nic człowiekowi nie przeszkadza. Dodała, że stara się szukać natchnienia gdzie indziej. – Jestem zmęczona słuchaniem muzyki ponieważ kiedyś się z nią nie rozstawałam i przez długie lata chodziłam ze słuchawkami na uszach. Przyszedł jednak czas, że nagle mi to minęło. Już tyle słyszałam, że po prostu muszę szukać gdzie indziej. Inspiruje mnie wszystko, poza dźwiękami.

Artystka opowiadała w rozmowie z Piotrem Jaconiem o jej udziale w przygotowaniu 80 urodzin Przemka Dyakowskiego, które odbyły się 30 maja w gdyńskim klubie Ucho. Jak mówiła, przyjęcie urodzinowe było dla niego zaskoczeniem. – Jakoś się udało zachować to w tajemnicy. Wydarzenie zorganizował klub Ucho, a ja tylko im troszeczkę pomagałam. Nakłamałam Przemkowi i zaproponowałam mu udział w moim występie. Powiedziałam mu, że będę otwierała nowy hotel i chodzi o zaśpiewanie i zagranie trzech utworów jazzowych. Ustalaliśmy tonację, godziny, miejsce spotkania itd. On się do tego przygotowywał, a my pojechaliśmy po niego razem z moim pianistą, żeby uwiarygodnić sytuację. Przywieźliśmy go na miejsce ku jego ogromnemu zaskoczeniu, ale myślę, że także szczęściu. Przyjechało kilka niezwykłych i ważnych dla niego osób i wielu przyjaciół.

Dodała, że sama słabo zna się z Przemkiem Dyakowskim choć poznała go dawno temu. – Tak już jest w naszym środowisku – znamy się, ale to się powierzchowne spotkania. W ostatnich latach widujemy się od czasu do czasu. Przemek tutaj mieszka, a ja pojawiam się na różnych muzycznych spotkaniach i wtedy się widujemy. Przemek emanuje takim światłem, ciepłem i empatią. Jego się po prostu lubi, to jest przyjazna postać pozbawiona wszelkiej zazdrości.

Posłuchaj całej audycji:

as
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj