Zaparkowała samochód na osiedlowej uliczce, a gdy wróciła nie nadawał się do jazdy. Cała przednia szyba była zamazana klejem. Oto historia pani Kasi, która w gdańskim Wrzeszczu padła ofiarą coraz częściej spotykanego rodzaju drogowej przemocy. Sytuacja przydarzyła się naszej słuchaczce w zeszłym tygodniu. Przyjechała na ul. Kisielewskiego w gdańskim Wrzeszczu. Na tej wąskiej, osiedlowej uliczce obowiązuje zakaz zatrzymywania, który nie dotyczy jedynie mieszkańców. – Przyznaję, że nie zauważyłam znaku. Ta lekka nieuwaga kosztowała mnie jednak wiele sił i nerwów, mówi pani Kasia.
Wszystko dlatego, że gdy po godzinie wróciła do samochodu okazało się, że jego przednia szyba jest… zaklejona klejem. Słuchaczka początkowo tego nie zauważyła. Podeszła do stojących na sąsiedniej posesji kobiet, aby zapytać, którędy może wyjechać z osiedla.
– Pani powiedziała mi, że owszem, mogę wyjechać z ulicy, ale pod warunkiem, że umyję szybę. Podeszłam do samochodu i rzeczywiście okazało się, że jest cała ubrudzona klejem. Zapytałam więc tę kobietę, czy skoro już tak postąpiła, to zna jakieś antidotum na ten klej. Stwierdziła, że zmywa się to świetnie octem. O dziwo przyniosła mi ten ocet, przy pomocy którego, ja – osoba ze stopniem niepełnosprawności – przez godzinę zmywałam szybę. Udało się to na tyle, aby bezpiecznie dojechać do domu. Myślałam, że dosłownie umrę tam podczas walki z tym brudem, stojąc w pełnym słońcu! Gdy tak czyściłam tę szybę, podeszła jakaś pani, która wcześniej przechodziła obok i słyszała, że ta kobieta chce się na mnie „zasadzić”, opowiada pani Kasia.
Nasza słuchaczka przyznaje się do tego, że zaparkowała w złym miejscu, ale ma olbrzymie pretensje o to, że mieszkanka ul. Kisielewskiego zamiast wezwać straż miejską postanowiła dokonać swego rodzaju samosądu. W efekcie – jak zwróciła uwagę – samochód stał w tym miejscu o ponad godzinę dłużej, niż gdyby tego nie zrobiła. – Gdyby wezwała służby porządkowe po prostu zapłaciłabym mandat i miała nauczkę na przyszłość. Tymczasem ona sama postanowiła zniszczyć mój samochód. Świadomie używam słowa zniszczyć, bo do dzisiaj nie udało mi się wyczyścić tej szyby, opowiada pani Kasia.
Skąd w ludziach taka chęć do szukania sprawiedliwości na własną rękę? Zdaniem dr Aleksandry Peplińskiej, psycholożki z Uniwersytetu Gdańskiego, wpływ mogą mieć na to dwa czynniki. – Po pierwsze frustracje życiowe, duży poziom niezadowolenia, wynikający być może z własnych niepowodzeń, ale też oczywiście frustracja wynikająca z kontaktów np. ze strażą miejską, która być może nie reagowała wcześniej przy podobnych zgłoszeniach. W tego typu sytuacjach ludzie biorą sprawy we własne ręce, nie zawsze mając świadomość, że wiąże się to ze sprawą karną, bo jakby nie patrzeć, to zniszczenie mienia, tłumaczy dr Peplińska.
Tak samo zdarzenie kwalifikuje podkomisarz Aleksandra Siewert z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, choć przyznaje też, że funkcjonariusze rzadko są informowani o podobnych sytuacjach. – Jeżeli ktoś komuś uszkodzi samochód, to oczywiście powinien to zgłosić, a sprawcy może grozić za zniszczenie mienia nawet 5 lat pozbawienia wolności. Takie zgłoszenia często wiążą się z agresją na drodze, która jest wynikiem np. zajechania drogi, czy właśnie niewłaściwego parkowania, jak w opisywanej sytuacji, zaznacza policjantka.