Testujemy Toyotę Avensis

Co można zrobić z Avensisem by był jeszcze fajniejszy? Poddać go liftingowi. Wydaje się banalnie proste, ale jak pokazuje historia, nie wszystkim ta sztuka się udała. Jednak odmłodzona Toyota zyskała nieco wyrafinowania i lekkości. Nie wygląda też już jak stateczny, starszy pan. Rewolucyjne zmiany zaszły z przodu auta. Najkrócej mówiąc, Avensis „skośnookością” upodobniła się do młodszego rodzeństwa. Chyba najbardziej do Aurisa. Samochód ma w pełni LEDowe reflektory.

Zupełnie inaczej prezentuje się wnętrze. Zegary już nie płaskie, ale umieszczone w tubach, ściętych tak, że widzi je w zasadzie tylko kierowca. Zlikwidowano odtwarzacz CD. Dzięki temu znacznie więcej miejsca zajmuje dotykowy ekran. Jest tak duży, że chwilami wydaje się aż za bardzo. To z jego pomocą obsługujemy między innymi radio w technologii DAB. Taka jakość dźwięku w samochodzie zdarza się niezwykle rzadko.

Do listy zmian w nowym modelu należy dodać nietypowe wybrzuszenie tunelu środkowego pod kokpitem. Bardzo wygodne fotele i ogromny schowek przy nogach pasażera. Ciekawostką są nowe silniki diesla. Zostały skonstruowane przez BMW. Wersja 1,6 osiąga 112 KM; 2,0 – 143 KM.

Dodać należy, że w Avensisie pracują bardzo precyzyjne systemy wczesnego reagowania w razie ryzyka zderzenia i ostrzegania o niezamierzonej zmianie pasa ruchu. Dziś takie układy w nowych samochodach są niemal standardem. Tu jednak pracowały lepiej niż zadowalająco, zawczasu ostrzegając przy zbliżaniu się do innego auta albo rozpoznając nawet słabo widoczne malowanie jezdni.

Dzięki liftingowi Avensis staje się po prostu coraz mniej konserwatywny. Cennik zaczyna się od 86.900 złotych. Kończy powyżej 140.000. Auto do testów użyczyła firma Toyota Carter Gdańsk.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj