Gdański pub Spółdzielnia to nie tylko miejsce, gdzie można się spotkać ze znajomymi, ale i posłuchać ciekawych rzeczy. We wtorkowy wieczór warto było wsłuchać się w niebanalną spowiedź Czesława Mozila. Artysta przedstawił swój Solo Act. Jeżeli ktoś przyszedł na występ Czesława z nastawieniem, że będzie to koncert gwiazdy o super głosie, i że umie on śpiewać, to mógł się srogo rozczarować. Artysta stworzył w Spółdzielni muzyczny stand up. Humoru nie zabrakło, choć trzeba przyznać, że był on specyficzny, z dużą dozą ironii. Z założenia ironię w mniejszym lub większym stopniu można zrozumieć, ale na sali znaleźli się i tacy, co nie pojęli jej w ogóle.
Mozil na scenie miał do dyspozycji klawisze oraz akordeon. I choć jest muzykiem wykształconym, to wirtuozerii we wtorkowy wieczór nie usłyszeliśmy. Nikomu to jednak nie przeszkadzało. W repertuarze można było odnaleźć „Maszynkę do świerkania” i „Nienawidzę cię Polsko”. Utwory nie zabrzmiały w całości, bo były przeplatane monologiem muzyka. Momentami był on połączony z konwersacją z publicznością. Traktował o emigracji, religii, nagrywaniu filmików na koncertach, nietolerancji, wielokulturowości, patriotyzmie i poezji Miłosza.
Trzeba mieć nie lada talent, aby prawdą ubraną w ironię rozśmieszyć publiczność. Bo przecież mowa była o przywarach nas wszystkich. Na dodatek był to jeden z nielicznych koncertów, gdzie zamiast popisu wokalnego, można usłyszeć prawie melodyjną recytację.
Po koncercie Czesław rozmawiał z fanami i robił sobie z nimi zdjęcia, ale nie za darmo. – Co ja z pozowania mam? Nic. Ale jak wrzucicie parę złotych, to zrobię sobie z wami zdjęcie i nawet porozmawiam. Nie była to arogancja artysty, ale dobry uczynek, bo pieniądze z fanowskich przyjemności przeznaczone zostały na fundację Słoneczko.
W krótkiej rozmowie po występie Mozil przyznał, że interakcja z publicznością, a nawet niezrozumienie jego ironii wpływa na kształt koncertu. Czasami jest motorem do kolejnej historii, czasami powoduje po prostu śmiech. I nie ważne czy dla śmiechu, czy dla chęci posłuchania muzyka, warto wybrać się na jego Solo Act. Mało jest na naszej scenie artystów tego pokroju, z taką inteligencją w przekazie i dystansem do siebie. Chapeau bas.