Rosyjski samolot bojowy zrzucił półtonową bombę szybującą na magazyn darów przywiezionych z Gdańska dla ukraińskich żołnierzy. Były tam opony, generatory, żywność – wylicza Aleksandra Kamińska, założycielka Fundacji „Zupa na Monciaku”, która zorganizowała pomoc.
Bomba zniszczyła między innymi 138 opon samochodowych. Wolontariusze chcą jak najszybciej jeszcze raz zebrać pieniądze i zawieźć potrzebne rzeczy na front.
– Rakieta spaliła wszystko, co przynieśliśmy. Tam była pomoc dla dziesięciu pododdziałów według ich konkretnych zamówień. Były to generatory, ubrania, buty czy opony, które kupowaliśmy z myślą o konkretnych samochodach. Zaktualizujemy listę, będziemy potrzebować pieniędzy i rzeczy. Po raz kolejny zorganizujemy transport i dostarczymy go w to samo miejsce, do tych samych ludzi – zapewniła Aleksandra Kamińska.
– Chcemy dokupić kuchenki polowe, chemiczne ogrzewacze do rąk. W transporcie były też rysunki od dzieci ze szkół i przedszkoli i pieczony w gdańskiej piekarni chleb wojskowy, który pozostaje świeży przez kilka tygodni. Cały czas organizujemy pomoc, by pod koniec lutego trafiła do potrzebujących żołnierzy na front – podkreśliła.

Aleksandra Kamińska (Fot. Radio Gdańsk/Anna Rębas)
Wartość zniszczonego transportu oszacowano na 100 tys. złotych. Wolontariusze utworzyli zbiórkę na portalu Zrzutka.pl pod hasłem „Naszą pomoc zbombardowano”. Fundację można także wesprzeć, wysyłając przelew na nr konta 70 1140 2004 0000 3102 8286 2597. Kolejny transport z pomocą ma wyruszyć pod koniec lutego.
Anna Rębas/ua





