Chciał być detektywem, złożyć papiery do szkoły milicji w Szczytnie. Marzyła mu się kariera Pana Samochodzika, strzegącego polskich zabytków i rozwiązującego zagadki historyczne. Rodzina do wyperswadowania mu tego pomysłu użyła tajnej broni, czyli wujka dziennikarza. Maciej Siembieda zmienił zdanie – trafił na polonistykę, a potem zajął się sprawami miejskimi Opola, Prudnika i Głuchołazów.
Szybko wciągnęły go jednak reportaże historyczne, a pierwszy, który napisał o obrazie Jana Matejki „Chrzest Warneńczyka”, stał się kanwą jego pierwszej powieści beletrystycznej – czyli 444. Dziś ma na koncie 10 książek, jest jednym z najbardziej poczytnych autorów powieści sensacyjnych, które wkrótce zostaną przeniesione na ekran.
W audycji Sławomira Siezieniewskiego „Facet na luzie” mówił o tym, dlaczego rzucił dziennikarstwo, jak pisze swoje powieści, ile zarabia się na pisaniu książek. Dowiedzieliśmy się o tym, kto zastąpi prokuratora Kanię w kolejnych książkach. Pisarz nie chciał natomiast mówić o swojej najnowszej powieści „Sobowtór”, która pojawi się na rynku w końcówce kwietnia na rynku. Pewnie dlatego, że tym razem historia pewnego obrazu z XVI wieku wiąże się z nim samym.
Sławomir Siezieniewski/aKa





