W Słupsku uczczono osiemdziesiątą rocznicę zamordowania przez Niemców dwudziestu dwóch polskich robotników przymusowych. Zbrodni dokonano tuż przed wkroczeniem do miasta Armia Czerwonej. Przez lata sądzono, że robotników zamordowano 7 marca 1945 roku. W ostatnich tygodniach historyk profesor Wojciech Skóra odnalazł relacje, z których wynika, że mordu dokonano dzień wcześniej. Zdaniem wiceprezydent Słupska Beaty Chrzanowskiej nie ma sensu zmieniać napisu na pomniku poświęconym ofiarom tej tragedii.
-Ja uważam, że powinniśmy zostawić to, tak jak jest, bo to jest tylko i wyłącznie spór historyków i osób, które mają szansę opowiedzieć, jak naprawdę było. Ważne jest, żebyśmy po prostu pamiętali i uczcili właśnie naszą pamięcią, obecnością na tym wydarzeniu te osoby, których śmierć na pewno była niepotrzebna – dodaje wiceprezydent Słupska.
Osiemdziesiąt lat temu więźniów wyprowadzono do Lasku Południowego rozstrzelana, powieszono i zakopano żywcem. Wicewojewoda pomorski Emil Rojek podkreśla, że trzeba pamiętać o ofiarach totalitaryzmów.
– To pokazuje, jak niezwykle przemocowy był to reżim, że nawet w momentach, kiedy właściwe jasne było, że poniósł porażkę, że Niemcy muszą się stąd ewakuować, zdecydowano się na tego rodzaju zbrodnie, które po sobie pozostawiali i z którymi potem mierzyły się rodziny tych, którzy życie tutaj stracili. Myślę, że każdy z nas ma w swojej rodzinie osoby, które były robotnikami przymusowymi, ale tylko część z nich wróciła do domu, ale dużą część niestety straciła życie i została zamordowana – dodaje wicewojewoda pomorski.
Zbrodnie odkryto już w sierpniu 1945 roku i po dokonaniu ekshumacji ofiary niemieckiej zbrodni ponownie pochowano. Symbolem ofiar są kamienne słupy oraz pamiątkowa tablica, którą ustawiono w pobliżu miejsca zbrodni.
Przemek Woś/ar





