– Pacjenci ucierpią na połączeniu Wojewódzkiego Centrum Onkologii w Gdańsku ze spółką Copernicus, uważa onkolog prof. Jacek Jassem z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Onkolodzy zatrudnieni w WCO chcą zrezygnować z pracy, nie godzą się na połączenie centrum ze szpitalem Copernicus. Wszyscy są jednocześnie pracownikami szpitala GUMed, czyli Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. Z Wojewodzkim Centrum Onkologii jedynie współpracują. Jednak po ich rezygnacji część pacjentów może stracić swoich lekarzy.
Jak mówi Jacek Jassem, sytuacja pacjentów to nie jedyny powód, dla którego nie zgadza się na połączenie placówek. – Do tej pory system leczenia onkologicznego na Pomorzu funkcjonował bardzo dobrze, mimo problemów ochrony zdrowia. U nas nie ma jednego dużego szpitala onkologicznego, tak jak jest to w innych województwach. Tę rolę spełniały trzy ośrodki: Uniwersyteckie Centrum Kliniczne, Gdyńskie Centrum Onkologii oraz Wojewódzkie Centrum Onkologii, które było świetną przychodnią, szczególnie dla osób z odległych rejonów Pomorza.
– UCK do tej pory nie rozwijało ambulatoryjnej opieki, bo od 50 lat zgodnie współpracowaliśmy z WCO. Tam kwalifikowaliśmy chorych do leczenia. Ten system działał dobrze, w tej chwili chce się go popsuć, mówił reporterce Radia Gdańsk onkolog.
Nad uchwałą w sprawie połączenia mają głosować radni sejmiku województwa. Zdaniem profesora Jassema, uzasadnienie tej uchwały to kompromitacja. – Tam nie ma ani słowa o pacjentach. Jest tylko to, że obecne możliwości leczenia bezlimitowego chorych stwarzają wielką szansę dla szpitali marszałkowskich, że współpraca WCO ze szpitalem klinicznym nie ma już uzasadnienia. Pacjenci będą kierowani do ośrodka, który nie ma żadnej infrastruktury onkologicznej i nie ma specjalistów, bo jest ich bardzo mało. Zbudowanie onkologii to są lata. Ja zrobię wszystko, żeby chorzy najmniej ucierpieli i apeluję do marszałka, żeby przemyślał tę decyzję.
W opinii onkologa, nie ma uzasadnienia ekonomicznego dla tej decyzji, bo paradoksalnie pogorszyła się sytuacja finansowa. Również szpital kliniczny na tym ucierpiał, bo za usługi nie ma płacone na bieżąco. – W tej sytuacji musimy stworzyć własną przychodnię w UCK. Musimy się jakoś bronić, jeśli lekarze będą podlegali dyrektorowi, który uważa, że nieważne jak się leczy chorych, byleby leczyli się u niego. Taka przychodnia mogłaby powstać. Już w tej chwili trzy lokalizacje, ale to potrwa. W tym okresie przejściowym będzie duże zamieszanie, pacjenci będą się denerwować. Zresztą oni już piszą protesty. Buntują się pracownicy WCO i Centrum Onkologii w Gdyni. Oni są świadomi, że mogą dostać więcej pacjentów, a tymczasem likwiduje się u nich patomorfologię. To takie robienie zmian na siłę, typowa gospodarka nakazowo-rozdzielcza.
Jacek Jassem ma nadzieję, że chorzy nie zrezygnują z usług swoich dotychczasowych lekarzy. – Każdy ma prawo wyboru lekarza. Jeśli stworzymy godne warunki w UCK, myślę, że za nami pójdą. Ja sam jestem pracownikiem WCO od prawie 40 lat. Tam miałem bezpośredni kontakt z chorymi, oni mieli do mnie zaufanie. I z ogromnym żalem będę się żegnał z tą przychodnią, jak i z pacjentami. Chyba, że zechcą dalej u mnie się leczyć już w przychodni w szpitalu klinicznym.
Samorząd województwa ma w planach utworzenie wysokospecjalistycznego ośrodka leczenia raka piersi. Profesor Jassem jest autorem tej koncepcji. Ośrodek ma się pojawić w lipcu 2016 roku. – By funkcjonował prawidłowo, muszą być spełnione wyśrubowane warunki jeśli chodzi o personel, jak i infrastrukturę. Wszystkie specjalności muszą być zebrane pod jednym dachem, choć nie ma takiego wymogu, by były w jednej instytucji. Ale wtedy trzeba stworzyć konsorcjum, by chory nie biegał ze skierowaniem, ale żeby miał zapewnione wszystkie usługi medyczne w określonym czasie.
Profesor uważa, że WCO nie spełnia wielu warunków i w ciągu roku nie będzie w stanie ich spełnić. – Przede wszystkim nie posiada radioterapii, która jest sercem leczenia raka piersi. Do tej pory chorzy bez problemu i prawie bez kolejki trafiali do UCK. Bez takiej umowy konsorcyjnej nikt nie podpisze z WCO umowy na centrum leczenia raka piersi. Oczywiście można ich wysyłać do Gdyni, ale pozbawione byłoby to sensu. Wszystko można jeszcze załatwić, nie jest jeszcze za późno, uważa onkolog.
Zdaniem profesora Jassema, nie można też mówić o zdrowej konkurencji. – Tutaj nie ma kto z kim konkurować. Do tej pory współpracowaliśmy zgodnie. Tworzyliśmy zespół. Szpitale marszałkowskie będą może konkurencją w sensie ekonomicznym, ale tam nie ma onkologii i specjalistów, więc konkurencji w istocie nie będzie.
Wojewódzkie Centrum Onkologii zapewnia, że już ma onkologów gotowych do pracy w miejsce tych, którzy odejdą. Dopóki na biurko nie trafią wypowiedzenia lekarzy, urząd marszałkowski nie komentuje sprawy.
js/mar