– To było działanie mające zmusić nas do szybszej wyprowadzki, tak mieszkańcy zabytkowej zajezdni tramwajowej w Oliwie komentują działanie właściciela terenu – spółki Easy.pl. W sobotę w baraku, który zajmują wybito okna i drzwi. Terenu nie zabezpieczono. Problem zabytkowej zajezdni w Oliwie żywy jest od prawie dwudziestu lat. Ostatni lokal zajmują tu państwo Jan Literski z żoną i Pelagia Bąber z córką i synem. Jak relacjonują w rozmowie z Gazetą Wyborczą Trójmiasto, w sobotę rano w lokalach w baraku zaczęto wybijać okna. Do opuszczonych już wcześniej mieszkań ekipa remontowa miała klucze, do bohaterów tekstu wyważyła drzwi.
Lokatorzy są zdania, że spółka działa z premedytacją i chce zmusić ich do szybszego opuszczenia budynku. – Mieszkańcy mają legalne umowy najmu lokali, nigdy nie zalegali z opłatami. Właściciel już wcześniej na różne sposoby próbował utrudnić im zamieszkiwanie – odcinając wodę, próbując wymeldować dzieci pani Bąber z powodu niezamieszkiwania, czego urząd miejski odmówił, wyjaśnia Jolanta Urbaniak-Szwankowska, mecenas reprezentująca mieszkańców w rozmowie z Gazetą Wyborczą Trójmiasto.
Spółka Easy.pl odpiera zarzuty mieszkańców. Jej przedstawiciel Jacek Milewski tłumaczy, że nic nie wiedział o rozbiórce terenu. – Jestem na urlopie. Gdy zadzwonili do mnie mieszkańcy, nakazałem wstrzymanie prac. Prawdopodobnie chodzi o przystosowanie pustych lokali do wynajmu, co na blisko rok przyniesie spółce dochody.
Zajezdnia tramwajowa w Gdańsku Oliwie. Fot. Agencja KFP/Krzysztof Mystkowski
Zdezorientowani mieszkańcy dodają, że to nie pierwszy raz, kiedy spółka próbuje się ich pozbyć. Kilka lat temu wypowiedziała im czynsz, opłaty wzrosły ponad trzykrotnie. Wtedy lokale opuściło pięć rodzin, części zaproponowano mieszkania zastępcze. Propozycję wymiany na lokal w Towarzystwie Budownictwa Społecznego złożono też państwu Literskim i pani Bąber. Mieszkańcy zrezygnowali w ostatniej chwili, gdy dowiedzieli się, że nowa lokalizacja jest w stanie upadłości.
Sprawa zagospodarowania terenu dawnej zajezdni toczy się od prawie dwóch dekad. W 1998 r. obiekt został sprzedany Fundacji Edukacji Gospodarczej. Nabywca postanowił wyremontować budynek, a mieszkańców przeniósł do baraków, które miały być jedynie tymczasowym lokalem. Remont zajezdni jednak się nie odbył, w 2007 r. budynek ponownie został sprzedany. Odkupiła go firma Easy.pl z zamiarem wybudowania tu hotelu.
Po kilku latach wojewódzki konserwator zabytków próbował zmusić firmę do remontu zajezdni. Prośba nie poskutkowała, na spółkę nałożono karę grzywny. Wtedy właściciel Easy.pl złożył wniosek do ministerstwa o wykreślenie zabytku z rejestru. Bezskutecznie.
Spółka nielegalnie czerpie też zysk z wiszących na budynku wielkoformatowych reklam. Miasto wciąż nie jest w stanie wyegzekwować ich likwidacji. W ceglanej budowli kilkakrotnie wybuchały pożary. Powodem większości z nich były spięcia sieci elektrycznej, którą nielegalnie do budynku podłączali koczujący tu bezdomni.
Gazeta Wyborcza Trójmiasto/dr