Jakie są konsekwencje samotności w małżeństwie? Jaką traumę powoduje niemożność posiadania dziecka? Na te pytania odpowiada sztuka Edwarda Albee`ego. Premiera „Kto się boi Virginii Woolf?” odbyła się w piątek na Dużej Scenie Teatru Wybrzeże. Jest noc po przyjęciu u rektora otwierającym rok akademicki. Małżeństwo ze sporym stażem – córkę rektora Martę i jej męża, wykładowcę historii, Georga (Dorota Kolak i Mirosław Baka) odwiedza młode małżeństwo – biolog Nick i jego żona Honey (Piotr Biedroń i Katarzyna Dałek). W pokoju zawalonym po sufit książkami (scenografia autorstwa Barbary Hanickiej) rozgrywa się intelektualna i wyczerpująca emocjonalnie gra dwóch par. Są niezrealizowane ambicje, karierowiczostwo i problem nieposiadania dziecka. Bolesne docinki, pretensje, niezaspokojone oczekiwania, a wszystko podszyte sporą dawką alkoholu i erotyką.
Słynna pisarka i feministka Virginia Woolf, która pojawia się w tytule sztuki, niewiele ma z nią wspólnego. Jest nawiązaniem do dziecięcej piosenki „Były sobie świnki trzy”. Urocze zwierzątka śpiewały o wielkim złym wilku ze stanu Virginia: Kto by tam się wilka bał (tłumaczenie Mariana Hemara). Nazwisko pisarki wymawia się tak samo jak słowo wilk w języku angielskim. Mamy więc połączenie dziecięcej zabawy i świata dorosłych, którzy szczycą się swym intelektem. Dodatkowo gdański spektakl wzbogacają pokazy amerykańskich kreskówek.
Marta, którą gra Dorota Kolak, to kluczowa postać. Aktorka świetnie oddała jej agresywność, która wręcz zniewala męża. George grany przez Mirosława Bakę to rozczarowany życiem mężczyzna, który już nawet nie reaguje na to, że żona chce go zdradzić. Jest pozornie obojętny. Po raz kolejny grają małżeństwo, ale tym razem to zupełnie inna para niż Barbara i Karol w „Seksie dla opornych” i „Raju dla opornych”.
Młodsze małżeństwo początkowo jest jedynie świadkiem tragedii starszej pary, ale ich problemy także wybuchają z mocą. Nick grany przez Piotra Biedronia to pozornie kochający mąż, który czuje się przymuszony do małżeństwa z Honey. Zabrakło mi w jego kreacji mocniejszego postawienia akcentu na jego „karierowiczostwo”. Katarzyna Dałek, grająca Honey zwaną też po polsku Żabcią, to kobieta kochająca swego męża chorą miłością. Aktorka przekonuje nas, że kobieta – bluszcz, która odbiega znacznie intelektem od pozostałych bohaterów i nie potrafi odpowiednio się zachować i ubrać, także przeżywa skrywaną głęboko traumę.
Warto podkreślić warstwę dźwiękową spektaklu, za którą odpowiedzialny był Rafał Kowalczyk. Z jednej strony nastrój buduje muzyka, ale z drugiej w głośnikach słyszymy dźwięki rodem z reportażu. To sprawia, że widzowie przenoszą się w swej wyobraźni w inne miejsca, choć sztuka rozgrywa się tylko w jednym pomieszczeniu (co zgodne jest z sugestią autora Edwarda Albee`ego).
Nie jest to łatwe przedstawienie. Aktorzy wprowadzają nas w niemiłe poczucie, że problemy przerastają ich bohaterów. Samotność w związku, niezrozumienie doprowadza do okrutnej prawdy, że człowiek jest człowiekowi wilkiem. Nawet ten najbliższy.
Spektakl „Kto się boi Virginii Woolf?” w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego rozpoczął nowy sezon artystyczny w Teatrze Wybrzeże. Wśród widzów na premierowym przedstawieniu pojawiła się minister kultury Małgorzata Omilanowska. Jednocześnie w foyer otwarto wystawę poświęconą tej samej sztuce, której polska premiera odbyła się 50. lat temu w Teatrze Wybrzeże.