Mieszkańcom Słupska i okolic grozi podatek od deszczu. Ale za to zabezpieczą się przed powodzią

Zbiorniki retencyjne, rurociągi i bezpieczne tereny zalewowe powstaną na terenie Słupska i trzech sąsiednich samorządów. To pierwsza taka inwestycja na tych terenach. Zabezpieczenie przeciwpowodziowe będzie kosztowało ponad 60 milionów złotych. Projekt ma zostać zrealizowany w ciągu trzech lat. Miasto wspólnie z Ustką, gminą Kobylnica i gminą Słupsk opracują i zrealizują projekt zagospodarowania wód opadowych. – Część Widzina na przykład leży na terenach podmokłych. Sami nie rozwiązalibyśmy tego problemu, a w ramach Miejskiego Obszaru Funkcjonalnego Słupska jest taka szansa, mówi Leszek Kuliński, wójt Kobylnicy.

BETONOWE OSIEDLA ZATRZYMUJĄ WODĘ

Projekt ma objąć całe miasto Słupsk, Ustkę i między innymi Siemianice, gdzie powstało bardzo duże osiedle mieszkaniowe przylegające do miasta.

Marek Biernacki, wiceprezydent Słupska przyznaje, że miasto w poprzednich latach trochę straciło kontrolę nad zabudowywaniem terenu. Zamiast trawników i łąk powstały zabetonowane osiedla. – Woda nie ma gdzie wsiąkać i w efekcie spływa, zalewając inne tereny. To również problem dużych centrów handlowych i ogromnych parkingów. Tam instalacja deszczowa nie jest w stanie odebrać takiej ilości deszczówki, stąd pomysł wykorzystywania wody opadowej na miejscu.

KTO ZA TO ZAPŁACI?

Dylemat, jaki mają przed sobą samorządy to ewentualny podatek od deszczu czy dodatkowa opłata taryfowa za wody opadowe. – Jest taka sugestia, ale decyzje jeszcze nie zapadły. Niewątpliwie jednak ktoś będzie musiał za utrzymanie tego systemu zapłacić, mówi Andrzej Wójtowicz, prezes słupskich wodociągów.

Konkretnych lokalizacji na razie nie wskazano. Jak dodaje Wójtowicz, do lokalizacji inwestycji będą wykorzystane zdjęcia lotnicze terenu. Konieczna jest dokładna analiza, ponieważ problemowe są nie tylko miejsca, w których zbiera się woda. Istnieją również opady, których nie odbierze i nie zneutralizuje żadna instalacja. – Należy tak zaprojektować teren, by w przypadku powodzi straty były jak najmniejsze, a woda spływała tam gdzie chcemy. Zbiorniki naturalne wzdłuż Słupi, z których dziś korzystamy to za mało, wyjaśnia.

Przemysław Woś/Maria Anuszkiewicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj