Polski przemysł stoczniowy przeżywa rozkwit, pisze amerykański dziennik The Washington Times. Stocznie wytrzymały konkurencję i oferują nowoczesne, zaawansowane technologicznie statki.
– Trzydzieści pięć lat temu Stocznia Gdańska im. Lenina była symbolem oporu wobec komunistycznej opresji. Stała się też symbolem sukcesu, od kiedy dzięki Lechowi Wałęsie powstała Solidarność. Jednak piętnaście lat temu padła ofiarą kapitalistycznej konkurencji, pisze o gdańskim zakładzie Beata Biel, autorka tekstu.
Według niej dziś Stocznia Gdańska znowu pełni ważną rolę w gospodarce. Pomimo bezlitosnych praw rynku powstały nowe, prywatne firmy. Przemysł stoczniowy nie tylko przetrwał, ale i nadspodziewanie dobrze się rozwija. – Pracuję w stoczni od trzech lat, opowiada Adam Wójcik, szlifierz w gdańskiej firmie Crist Offshore. – To trudna i bardzo wyczerpująca praca, ale zaskakująco opłacalna. Mam kontrakt na czas nieokreślony, co dzisiaj jest w Polsce rzadkością.
Wzrost gospodarczy w przemyśle stoczniowym jest skutkiem światowego zapotrzebowania na zaawansowane statki, które produkują aktualnie polskie stocznie. – Przestawiliśmy się z produkcji dużej liczby statków o niskiej wartości rynkowej, na produkcję skomplikowanych, zaawansowanych technologicznie jednostek pływających, wyjaśnia w amerykańskim dzienniku Jerzy Czuczman, dyrektor Związku Pracodawców Forum Okrętowe.
Dziennikarka The Washington Times przypomina, że nie zawsze tak było. Upadek komunizmu na początku lat 90. niemal całkowicie zniszczył polski sektor stoczniowy. Kolejną przeszkodą w rozwoju był globalny kryzys finansowy sprzed siedmiu lat, gdy zatrudnienie w przemyśle stoczniowym spadło o połowę w ciągu zaledwie roku.
Dzisiaj około 90. procent produkcji polskich stoczni to eksport. Remontowa Shipbuilding jest jednym z najlepszych przykładów transformacji. Jej osiem tysięcy pracowników generuje rocznie 600 mln dolarów obrotu. – Nie chcemy konkurować z Chińczykami. Oni specjalizują się w produkcji dużych statków. My chcemy, aby nasze produkty miały wysoką wartość dodaną, jak np. zaawansowane technologicznie systemy, mówi prezes spółki Andrzej Wojtkiewicz.
Autorka zauważa, że rozwój przemysłu stoczniowego poprawił także stosunki pracy w Polsce i obecnie w tej branży praktycznie nie ma strajków. – Kiedyś najgłośniej wyrażaliśmy nasze żądania, tuż po górnikach, twierdzi Piotr Raczak, który pracuje jako spawacz w Gdańskiej Stoczni Remontowa SA. – Dziś mamy pracę i zarabiamy przyzwoite pieniądze, a nasza sytuacja zawodowa jest stabilna. Nie ma mowy o kryzysie.
Przeczytaj cały artykuł >>> Wejdź na stronę The Washington Times
The Washington Times/Anna Moczydłowska/mat