Szkoła istniała i istnieć będzie. To nie jest coś, co narzuciło państwo, mówi Piotr Bauć ze Zjednoczonej Lewicy. – Ma funkcje dydakcyjne, wychowawcze i opiekuńcze. Sześciolatki już 20 lat temu powinny być posyłane do szkoły. Problemem jest to, że gminy wiejskie nie mają pieniędzy. W wielu z nich aż 70 proc. budżetu gminy jest wykorzystane na szkolnictwo. Rodzice muszą się zaangażować. Kto z państwa jest w radzie rodziców? (jedna osoba podniosła rękę)
Samorządy są w stanie szybko się przygotować na sześciolatków – to żaden problem, uważa Stanisław Ackerman z PSL. – Problemem jest rozwój dziecka. Aż się prosi, żeby to rzeczywiście rodzice decydowali. Ale jak powoływane były gimnazja, też był wielki szum. Dlatego trzeba spróbować i te sześciolatki posyłać do szkoły.
– To patrzenie na system tylko przez pryzmat ekonomii. Uważam, że rodzice mają prawo decydować o tym, czy wysłać dzieci do szkoły w wieku 6 lat. Doszliśmy do takiej filozofii. Poprzednio rodzic musiał wykazać, że dziecko nadaje się, bo jest na wyższym poziomie. W tej chwili jest odwrotnie i trzeba wykazać że źle się rozwija…, mówi Kazimierz Smoliński z PiS.
fot. Radio Gdańsk/Anna Michałowska
– Moja wnuczka poszła szybciej i dobrze się uczy, ale są dzieci które sobie nie radzą. Jeżeli tyle osób się temu sprzeciwiło to państwo powinno to rozważyć, mówi Danuta Hojarska z Komitetu Zbigniewa Stonogi.
– Zamiast dyskutować nad tym, należy się zastanowić, czy dyskusja ma sens. Czy dzieci są własnością państwa czy rodziców? To oni najlepiej znają dziecko i jego słabości. Nie powinna o tym decydować władza, a rodzice którzy znają rozwój dziecka, mówi Marcin Krzywkowski z Partii KORWiN.