Finlandia to zimny kraj, ale fani metalu twierdzą, że jest to miejsce, które potrafi rozgrzać do czerwoności. A to za sprawą Children of Bodom. Obok Nightwish, to jeden z najbardziej rozpoznawalnych muzycznych towarów eksportowych tego kraju. Fińska grupa wystąpiła w niedzielę w gdańskim klubie B90. Jednak zanim scenę podpalili Finowie, ich miejsce zajęli panowie z Sylosis. Oni wiedzą jak powinien brzmieć support. Przyszli, zagrali i zostawili niedosyt. Niedosyt, który zaowocuje publiką na ich kolejnych koncertach w Polsce. Osobiście Sylosis słyszałam po raz pierwszy. I żałuję, że na mojej play liście pojawili się dopiero teraz. Jeżeli nie słyszeliście tego zespołu wcześniej, to powinniście to zrobić jak najprędzej. A jeżeli słyszeliście, a nadal nie jesteście fanami, to powinniście posłuchać ich jeszcze raz.
Zaraz po Brytyjczykach przyszedł czas na Children of Bodom. I choć geneza ich nazwy ma korzenie w historii morderstwa, które miało miejsce nad jeziorem Bodom znajdującego się nieopodal miejscowości, gdzie powstał zespół, to muzycy wcale nie są tacy straszni…
Melodia i metal to dla niektórych dwie na tyle odległe ścieżki, że nigdy nie mają prawa się spotkać. Nieprawda. Wystarczy posłuchać Children of Bodom. Ich domeną jest melodic black metal, który potwierdza, że te dwie ścieżki są dla siebie stworzone. A dowód na to usłyszeliśmy m.in. w „I Worship Chaos” z najnowszego albumu o tej samej nazwie.
Fani usłyszeli oczywiście porcje porządnego fińskiego metalu z najnowszego wydawnictwa, ale zespół nie zapomniał także o nieco starszym repertuarze. Grupa o takim stażu nie może zapomnieć o graniu wcześniejszych kawałków takich jak „Hate Me”.
Jednym z wyznaczników dobrej zabawy na koncertach jest moshpit, czyli pogo w kółku. Nie zabrakło go także podczas niedzielnego koncertu. A co po raz kolejny zaskoczyło mnie w metalowej publiczności? Komuś podczas „rytualnego tańca” wypadł telefon. I nie został od razu przywłaszczony przez pierwszą lepszą osobę. Ludzie pytali, kto go zgubił, aż znalazł się właściciel.
Podobnie jak Children of Bodom podczas koncertu udowodniło, że jest warte ceny, którą zapłaciło się za bilet. Można by marudzić, że grali za krótko. Pamiętajmy jednak, że Queen na Live Aid grało jedynie przez 20 minut, a występ ten zaliczany jest do jednych z najlepszych w historii.