Gdynię nosi w sobie, ale „kaszubskość” ją męczy. Dlaczego? Joanna Kurowska zdradziła Piotrowi Jaconiowi

– Jeśli ktoś urodził się w Gdyni, to Gdynia zostaje w nim na zawsze. Nawet jeśli mieszkał tam tylko chwilę. Gdynia zawsze jest już najważniejsza, mówiła w Radiu Gdańsk Joanna Kurowska. Aktorka była gościem Piotra Jaconia w audycji Gdynia Główna Osobista.

W Radiu Gdańsk aktorka przyznała, że Pomorze jest dla niej szczególne. – Zwiedziłam cały świat. Najlepiej odpoczywam jednak nad polskim morzem. Nigdzie nie czuję się tak dobrze. I to właśnie jest wpływ Gdyni, mówiła Joanna Kurowska.

Jest absolwentką Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Zagrała w wielu filmach i serialach. Znana jest m.in. z roli Jagody w serialu telewizyjnym „Czterdziestolatek 20 lat później” i Jadzi Graczyk z komediowego serialu „Graczykowie”.

GDYNIA KOJARZYŁA SIĘ Z PRESTIŻEM

Joanna Kurowska w dzieciństwie mieszkała w Rumi. Do Gdyni często przyjeżdżała na zajęcia dodatkowe, spacery i zakupy. – Najbardziej lubiłam te wypady na słynną, gdyńską halę, np. po orzechy na święta. Rumia była zwykła, monotonna. A w Gdyni miałam kółko teatralne, zajęcia plastyczne, szkołę muzyczną. Chłonęłam to miasto, opowiadała na antenie Radia Gdańsk.

KASZUBSKIE PRZEKLEŃSTWO

– Mam kaszubskie korzenie i nie umiem się ich pozbyć, choć czasami bym chciała. Kaszubi zawsze mają porządek. Źle się czuję mając w domu bałagan. Brakuje mi wtedy poczucia bezpieczeństwa. Ta kaszubskość mnie męczy. Nie zasnę póki nie umyję i nie wysuszę wszystkich brudnych naczyń. To jest po prostu kaszubskie przekleństwo, powiedziała aktorka w rozmowie z Piotrem Jaconiem.

DZIECI Z BULLERBYN

Joanna Kurowska wychowała się w wielopokoleniowym domu. Nigdy nie była samotna. Znakiem tamtych czasów były wspólne zabawy, oglądanie wyczekanych seriali. – U nas było jak w książce „Dzieci z Bullerbyn”. Było nas dużo. Ciągle wymyślaliśmy sobie nowe zabawy, które były wspaniałe. Odgrywaliśmy role z „Czterech pancernych i psa”, a gdy padał deszcz, udawaliśmy, że pływamy po jeziorze,, a były to tylko doły w jezdni wypełnione deszczową wodą. Robiliśmy też telefony z puszek od pasty do butów i rozmawialiśmy po dwóch stronach płotu. To były fenomenalne dni, wspominała aktorka.

NA KASZUBACH MÓWI SIĘ PRAWDĘ

– Gdy zaczęłam studia w Łodzi, nie byłam szczęśliwa. Przyjechałam z Kaszub, a tam wszyscy mówią to, co myślą. Sprawy są proste. W Łodzi nic nie było uporządkowane. Nie wiedziałam czy ktoś mówi prawdę, czy kłamie. Zrozumienie znalazłam dopiero, gdy znalazłam sobie starszych, bardziej doświadczonych przyjaciół, tłumaczyła Joanna Kurowska.

Posłuchaj całej audycji „Gdynia Główna Osobista”

Anna Michałowska/mmt
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj