Selekcjoner reprezentacji i prezes związku na trybunach. Siatkarze Trefla na inaugurację wygrali po tie-breaku

Gdańsk, 20.10.2025. Zawodnik Energi Trefla Gdańsk Piotr Orczyk (2P) oraz Lorenzo Pope (L), Mousse Gueye (2L) i Lukas Kampa (P) z Barkomu Każany Lwów (Fot. PAP/Marcin Gadomski)

Gdańszczanie zaczęli mecz mocno stremowani. Być może z powodu obecności na trybunach selekcjonera reprezentacji Polski Nikoli Grbića oraz prezesa PZPS Sebastiana Świderskiego. Bardziej prawdopodobny powód to jednak nie najwyższa dyspozycja. Z pewnością także skład gości z Lukasem Kampą, francuskim środkowym Mousse Gueye oraz australijskim przyjmującym Lorenzo Pope został niedoszacowany.

Na początku pierwszej partii „Gdańskie Lwy” zostały mocno zranione. Koszmarne otwarcie 0:5 i pierwsza przerwa na życzenie trenera gospodarzy. Efektów nie było, zatem przy stanie 1:8 Mariusz Sordyl jeszcze raz poprosił swój zespół na krótką odprawę. Intencje szkoleniowca najlepiej zrozumiał przyjmujący Tobias Brand. To głównie dzięki niemieckiemu przyjmującemu na półmetku seta gra i wynik uległy istotnemu zbliżeniu. Gdańszczanie przegrywali tylko 13:15 i 16:18. Wówczas znowu coś pękło i set skończył się zwycięstwem gości 25:19.

Scenarzystą niekorzystnych dla Trefla wydarzeń był Lukas Kampa. 39-letni rozgrywający od 2021 cieszył swą grą kibiców z Sopotu, ale z powodu problemów zdrowotnych w poprzednim sezonie spędzał czas na rehabilitacji albo w kwadracie dla rezerwowych.

PROBLEMY Z PRZYJĘCIEM ZAGRYWKI

W drugiej partii inicjatywę przejęli gospodarze, osiągając nawet sześciopunktową przewagę. Potem zrobiło się tylko 13:11, ale mimo wciąż nie najlepszej gry udało się odbudować w miarę bezpieczny dystans. Dodajmy, że na rozegraniu pojawił się zmiennik Joe Worsley’a – Przemysław Stępień.

Gdańszczanie mieli problemy z przyjęciem zagrywki. Dużą krzywdę robił im w tym elemencie australijski przyjmujący Lorenzo Pope. Na finiszu drugiej partii zrobiło się tylko 19:18, ale znowu Tobias Brand potwierdził, że jest jednym z liderów Trefla. Atak i blok Niemca pozwoliły wyjść na pięć punktów przewagi, wygrać tę partię 25:20 i wyrównać stan rywalizacji na 1:1.

TRZECI SET NALEŻAŁ DO GOŚCI

W trzecim secie do gry wrócił Worsley, większą aktywność i skuteczność zaprezentował atakujący Trefla Aleksiej Nasewicz, co pozwoliło wyjść na trzypunktowe prowadzenie. Na półmetku seta było jednak +2 dla Barkomu..

W tym momencie na parkiecie pojawił się wracający do Sopotu po kilkuletnich wojażach były mistrz świata – Damian Schulz. Po skutecznym ataku i nieudanej zagrywce wrócił jednak do kwadratu dla rezerwowych.

We właściwym momencie przypomniał o sobie Brand, który po udanej akcji wyprowadził zespół na 18:17. Końcówka należała jednak do gości. Po czterech znakomitych zagrywkach Vasyla Tulpczi zrobiło się 24:19 dla Barkomu. Nasewicz zdobył jeszcze dwudziesty punkt, ale z zagrywki trafił w siatkę, kończąc seta niekorzystnym wynikiem 20:25. Tym samym Barkom zdobył pierwszy w sezonie punkt, a Trefl stracił.

Początek czwartego seta po myśli gospodarzy. Lepszy okres gry miał Piotr Orczyk, który skutecznie przebijał się przez blok rywali. Czteropunktowa przewaga utrzymywała się do połowy seta. Jego losów gościom nie udało się już odmienić i na finisz tej partii sopocianie wyszli, prowadząc 20:15, by zwyciężyć 25:19 po asie Pietraszko i ataku Nasewicza.

TIE BREAK

Początek tie breaka wyrównany i prowadzenie sopocian 7:3 po asie Nasewicza i 10:5 po bloku M’Baye i asie serwisowym Orczyka. Niesieni dopingiem kibiców gdańszczanie nie odpuścili do końca. Wygrali tę partię 15:8, cały mecz 3:2 i zainkasowali pierwsze w sezonie dwa punkty. MVP spotkania został Tobias Brand, który zakończył spotkanie efektownym atakiem.

Spotkanie podsumowali środkowy Trefla Moustapha M’Baye i atakujący Damian Schulz. Posłuchaj:

Włodzimierz Machnikowski/ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj