– Dziś możemy powiedzieć, że sprawdzanie pasażerów pod kątem materiałów pirotechnicznych to trochę kwestia losowa. Przekazujemy w ten sposób terrorystom, że nie ma planu idealnego i zamachy na lotniskach im się nie udadzą.
– Pasażerowie nauczyli się latać, to trzeba stwierdzić. Jednak każdy, kto poddany jest kontroli jest niezadowolony. Oprócz obywateli Izraela. Oni są zadowoleni, że są dobrze sprawdzeni, bo tego oczekują od służb.
– Dochodzimy już do pewnej granicy. Z jednej strony zależy nam na zwiększeniu bezpieczeństwa, ale nie możemy doprowadzić do paraliżu. Dziś, nawet przy tych milionach na lotniskach, nie wyobrażam sobie zrezygnowania ze strefy Schengen. Dodatkowa kontrola polegająca na sprawdzeniu paszportów poszłaby w dodatkowe godziny czasu oczekiwania.
– Właściwe służby gromadzą dane pasażerów. Port lotniczy tego nie robi. Nie potrzebujemy tego.