Waży 61 kilogramów i ma dwa metry długości. Rybacy ze Świnoujścia wyłowili rybę z Zatoki Pomorskiej. Miecznik, zwany też włócznikiem to drapieżna, pływająca w głębinach z prędkością do 100 km/h ryba tropikalna. W Bałtyku widziano ją ostatni raz ponad dekadę temu. – Ta najpewniej trafiła z Morza Północnego – mówi dr Wojciech Pelczarski z Morskiego Instytutu Rybackiego.
DO BAŁTYKU WPŁYNĄŁ ŻYWY
Jak podejrzewają naukowcy, włócznik mógł być chory albo mieć kłopoty z nawigacją w mętnej wodzie lub po prostu wejść wraz z wlewem. – Wpłynął żywy, zmarł dopiero w sieciach, bo miał świeże skrzela – mówi dr Pelczarski.
Przeprowadzono już sekcję zwłok fot. Morski Instytut Rybacki
MÓGŁ NIE ZNALEŹĆ POŻYWIENIA
Miecznik jest okazem o średniej wielkości, płci żeńskiej. We wtorek przeprowadzono sekcję zwłok. Na szczegółowe wyniki trzeba jednak poczekać. Naukowcy chcą zbadać rybę między innymi pod kątem genetycznym i zawartości metali ciężkich. Wiadomo już, że włócznik miał pusty żołądek i zaskakująco mało pasożytów. – Żywi się głowonogami, ale w Bałtyku takich nie mógł znaleźć – tłumaczą naukowcy.
Mięso wyłowionego miecznika na rynku kosztowałoby ponad 1000 złotych. Naukowcy podkreślają swoją wdzięczność rybakom, którzy nie dość, że sami zgłosili rybę, to jeszcze zabezpieczoną w lodzie przywieźli do Gdyni.
Sebastian Kwiatkowski/mar