Nie poprawia się sytuacja piłkarzy Lechii Gdańsk. Podopieczni Thomasa von Hessen przegrali czwarty mecz z rzędu ulegając na własnym boisku 0:1 Lechowi Poznań. Rzutu karnego dla gospodarzy nie wykorzystał Grzegorz Kuświk. Od pierwszych minut na boisku pojawili się Sebastian Mila i Sławomir Peszko. Reprezentanci Polski spisali się dobrze. Mila konstruował akcje ofensywne gospodarzy, zaś Peszko był bardzo aktywny na skrzydle utrudniając życie obrońcom Lecha.
LECH NA POCZĄTKU SIĘ TYLKO BRONIŁ
Piłkarze Lechii podczas ostatniej konferencji prasowej zapowiadali, że mecz z poznaniakami jest najlepszym momentem do przełamania niewątpliwie fatalnej passy trzech przegranych meczów. I taką Lechię zobaczyliśmy od pierwszych minut. Agresywną, dokładną, a przede wszystkim nastawioną na ofensywną grę. Lech w pierwszych minutach ograniczył się jedynie do obrony nie zapędzając się pod bramkę biało-zielonych.
KUŚWIK TRAFIŁ W POPRZECZKĘ
W 12 minucie świetną akcję przeprowadzili Kuświk i Makuszewski. Do piłki ostatecznie dopadł Mila i znalazł się w dogodnej sytuacji. W polu karnym faulował go jednak Arajuuri i sędzia wskazał na „wapno”. Do jedenastki podszedł Kuświk, ale po jego mocnym strzale piłka uderzyła w poprzeczkę i wróciła w pole.
PECHOWA 64 MINUTA
Podopieczni Thomasa von Hessena jednak nie złożyli broni. W ich poczynaniach brakowało jednak dokładności i ostatniego podania. Okazję zmarnował m.in. Gerson, który główkował po rzucie rożnym. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.
Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Lechia starała się atakować „Kolejorz”. Poznaniacy jednak mądrze się bronili i szukali luki w ustawieniu defensywnym biało-zielonych. Znaleźli w 64 minucie. Z lewej strony boiska w pole karne dośrodkował Szymon Pawłowski, a piłkę do bramki skierował Hamalainen.
ODPALILI RACE. MECZ PRZERWANY
W 77. minucie szansę na wyrównanie miał Makuszewski, ale piłka po jego strzale uderzyła w poprzeczkę bramki strzeżonej przez Jasmina Burića. Tuż po akcji przeprowadzonej przez „Makiego” kibice Lechii odpalili racę, a po chwili sędzia musiał przerwać spotkanie ponieważ nad boiskiem unosiła się ogromna chmura dymu.
Po przerwie Lechia nie zdołała już zagrozić Lechowi i niestety po raz kolejny biało-zieloni musieli uznać wyższość rywali.