To był mecz o … ostatnie miejsce w tabeli. Celem było oczywiście uniknięcie tej mało chlubnej pozycji. W pierwszych minutach inicjatywa była po stronie gości, ale od 10 minuty to piłkarze Lechii zaczęli częściej atakować.
Sygnał dał Ariel Borysiuk, który z 22 metra strzelił tuż nad poprzeczką. W 29 minucie Sebastian Mila wykonywał rzut wolny tuż zza pola karnego. Uczynił to w charakterystyczny dla siebie sposób, ale do pełni szczęścia, czyli bramki zabrakło 20 centymetrów.
WSZYSTKO ZACZĘŁO SIĘ OD MILI
Mila był pierwszoplanową postacią Lechii. To od niego zaczęła się akcja meczowa. Podanie w pole karne przy linii końcowej przejął Jakub Wawrzyniak, który dograł do środka, gdzie stał Gerson. Brazylijski obrońca gospodarzy strzelił , bramkarz gości Jakub Wrąbel zdobył jeszcze odbić piłkę, ale ta pod brzuchem wturlała się za linię bramkową. Sebastian Mila i koledzy mogli nareszcie odetchnąć.
STRACONE SZANSE RYWALA
Śląsk nie zamierzał rezygnować, ale rozkręcił się dopiero po godzinie gry. Pierwszy strzał na bramkę rywala wrocławianie oddali dopiero w 62 minucie, kiedy głową uderzał Hołota, a efektownie bronił Marko Maric. Bramkarz Lechii w 78 minucie odbił piłkę kopniętą z 14 metra przez Celebana. To była najlepsza okazja gości.
Tę najlepszą dla Lechii zmarnował Milos Krasic, który w doliczonym czasie z ósmego metra strzelił cztery metry nad bramką.
Lechia po zwycięstwie nad Śląskiem awansowała na 11. miejsce w tabeli.
Włodzimierz Machnikowski/mar