Bogatsze aranżacje, melodyjność i poetyckość. To wszystko składa się na opis najnowszego albumu Lipali „Fasady”, o którym z Tomaszem Lipą Lipnickim w Muzycznej Strefie Radia Gdańsk rozmawiał Kamil Wicik. – Według nas to odważna płyta – przyznał Tomasz Lipnicki. – Zawsze biliśmy kojarzeni z mocnym riffowym graniem. Oderwaliśmy się od ram, wyszliśmy poza schemat mocnego zespołu. Choć nie przestajemy nim być, nadal używamy gitar i wciąż będziemy. Ta płyta jest taka, a jaka będzie kolejna? Zobaczymy czym będziemy się napawać i co nam będzie w duszach grało.
DOJRZALSZE TEKSTY
Lipali pojawiło się na polskiej scenie w 2000 roku. Przez piętnaście lat muzycy coraz bardziej się rozwijali, a teksty utworów spod pióra Tomasza Lipy Lipnickiego stawały się coraz bardziej dojrzałe. – Nie jest mi łatwo ocenić swoje teksty – przyznał Tomasz Lipnicki. – W pewnym sensie widzę rozwój. Choć nie jestem typem „pracusia”, czy też człowieka urodzonego do poezji. Bardziej czuję się muzykiem niż tekściarzem.
Pisanie tekstów nie przychodzi frontmanowi Lipali z wielką łatwością, ale też nie jest to męczące, ani wymuszone. – To, że nie mam weny codziennie, nie oznacza, że nie pracuję i nie piszę. Lubię to robić wtedy, kiedy tego potrzebuję. Kiedy płyta musi mieć treść. Te treści, które we mnie siedzą chcę dołożyć do muzyki, by poszerzyć jej sferę emocjonalną.
ZNAK OSTRZEGAWCZY
Mimo, że Tomasz Lipnicki nie poczuwa się do bycia poeta i przewodnikiem życiowym, to zdaje się, że tak traktują go niektórzy fani. – Być może wynika to z tego, że nigdy o to nie dbałem i nie chciałem przyjmować takiej roli – komentuje muzyk. – Bardziej przyrównałbym się analogicznie do znaku ostrzegawczego. Powiadamiam o czymś, co ważne, co może nas spotkać. Na pewno nie znam recept na wszystko. Mnie się może co najwyżej wydawać, ale nie twierdzę, że to jest jedyna najlepsza droga i opcja widzenia rzeczywistości.
Teksty Lipali są uniwersalne i na tym chyba polega ich siła. Każdy może w nich przejrzeć się jak w lustrze. Każdego dotyczy temat miłości czy jej braku. – Tak, jestem przecież człowiekiem. Piszę muzykę, ale nie jestem kimś wyjątkowym. Przez to, że jestem jednym z wielu, to co ja przeżywam, przeżywają i inni. Z tym, że potrafię te uczucia przełożyć na kompozycje.
HUMOR I LIPALI
A czy te teksty mogłyby być „weselsze”? – Nie jestem pewien – przyznał Tomasz Lipnicki. – Wesołe tak, w sensie z jakąś dozą humoru. Ale czy one poniosły by szczęście za sobą? Nie wiem. Próbowałem to zrobić w utworze „Sen”. Opisać to, że możemy być szczęśliwi, być blisko tego szczęścia.
Na co dzień Lipnicki nie jest posępny, a wręcz przeciwnie. Jednak jak sam przyznaje wesołkowatość, a pisanie o szczęściu, to dwie różne rzeczy. – Wydaje mi się, że ja w jakiś pokrętny i przewrotny sposób piszę o tym. Choćby utwór „Trudy” z albumu „3850” jest o tym, że codzienność jest czymś cudownym, co przeżywamy ze swoimi bliskimi. To piosenka o szczęściu, które czerpiemy z doceniania rzeczywistości.
SPOKÓJ I „WSCHÓD”
„Wschód” to tytuł niecodziennej dla Lipali piosenki. Niecodziennej, bo utwór jest spokojną balladą, czyli przeciwieństwem tego z jakim brzmieniem kojarzy się nam w pierwszej chwili zespół. – „Wschód” jest dla mnie szczególny – mówił Tomasz Lipnicki. – Zawarłem w tej piosence dużo swoich lęków i poważnych obaw o kondycję naszego człowieczeństwa.
– Utwór jest ostrzeżeniem przed wojną – dodaje artysta. – Urodziłem się w 1969 roku. Pamięć wojny była wtedy jeszcze bardzo mocna. Poprzez to, że żyłem w tamtych czasach, także czasach propagandy dowiadywałem się jak wygląda wojna nie z telewizji, ale opowiadań dziadków. Wielu z nas nie jest w stanie sobie wyobrazić wojennej traumy, jak łatwym procesem jest obudzenie tego zła na nowo.
To także, jak zauważył Kamil Wicik, piosenka o tym, że nie umiemy odrabiać lekcji historii. – To straszne, że nie umiemy uczyć się na własnych błędach – dodał Tomasz Lipnicki.
Tomasz Lipnicki Fot. Radio Gdańsk/ Maria Anuszkiewicz
SOLOWA PŁYTA?
Czy jest szansa na więcej takich balladowych utworów? Być może takie znajdą się na solowym wydawnictwie Tomasza Lipnickiego. – Powoli pracuję nad solową płytą – przyznał muzyk. – Myślę, że to zajmie mi jeszcze minimum sześć do dziesięciu lat. Znając realia i tempo swojej pracy, tak to widzę. Z tego co słyszę w swoich pomysłach, to nie będzie balladowa muzyka ani taka, którą tworzę w Lipali. Będzie ona zakręcona. Z pewnością na tym albumie znajdzie się więcej wierszy.