– Cieszymy się, że ponownie jesteśmy w Polsce i pierwszy raz w Gdańsku – przyznał ze sceny Rob Halford, wokalista Judas Priest. – Cieszę się, że przyszliście na koncert. Podtrzymujecie wiarę w metal, utrzymujecie metal przy życiu!
Zanim opadła kurtyna i na scenie pojawił się Judas Priest publiczność rozgrzewał supportujący zespół UFO. Właściwie to nie był support, bo nazywać ich w ten sposób po prostu nie przystoi. UFO grali gościnnie przed headlinerem wieczoru. Są muzycznymi równolatkami Judas Priest. Zaczynali karierę także w 1969 roku i również mogą pochwalić się ciekawą dyskografią, na której wychowało się niemało fanów ciężkiego brzmienia.
PODRÓŻ W CZASIE DO LAT 80.
Lata osiemdziesiąte to czas największego sukcesu Judas Priest. Dziś nie są najbardziej pożądanym zespołem koncertowym na świecie, ale też daleko im do odcinania kuponów. Wciąż potrafią zrobić dobre show, podobnie jak w latach swojej świetności. I choć nie było to całkowite przeniesienie do tamtego okresu, to brytyjska legenda metalu zafundowała mi niezłą podróż w czasie.
Jednak mimo to, zabrakło nieco spontaniczności lat 80., szczególnie ze strony publiczności na trybunach. Ci na płycie hali zachowywali się całkiem inaczej. Okrzyki, śpiewanie wraz z Robem Halfordem, taniec pomieszany ze skakaniem i ogólna radość były obecne podczas koncertu w Ergo Arenie.
CIARKI NA SKÓRZE
Moje pierwsze zetknięcie z brytyjskim metalem spod znaku Judas Priest to utwór „Painkiller”. Kiedy w Ergo Arenie usłyszałam pierwsze dźwięki tej piosenki, poczułam ciarki na ciele. Kiedy usłyszy się utwór „katowany” za małolata, po raz pierwszy na żywo… to robi wrażenie. I choć głos Roba nie jest już ten sam co kiedyś, to nadal nie brakuje mu „pary”, mimo 64 lat na karku.
MUZYCZNA PODRÓŻ
Nadejście kolejnych numerów sygnalizował obraz okładki albumu wyświetlany na wielkim ekranie za muzykami. Zabieg nie tylko ciekawy wizualnie, ale przede wszystkim interesujący dla fanów. Przewidywanie tego, co za chwilę miało zabrzmieć stało się dla niektórych zajmującym quizem.
Euforię wywołały oczywiście niezaprzeczalne przeboje jak „Breaking the Law” czy wspomniany już „Painkiller”. Uciechy z muzycznego doznania nie zabrakło również podczas „Beyond the Realms of Death” oraz utworu z najnowszego albumu „Redeemer of Souls”.
Często nadużywamy słowa „kultowy” czy też „legendarny”, ale w odniesieniu do Judas Priest, czy nawet UFO jest inaczej. Nie wydaje się być to przesadą. Bo jak opisać te dwa zespoły i czwartkowy wieczór w Ergo Arenie? Dodać mogę jedynie radość i muzyczne pozytywne przyłożenie.