– Nie widzę rezygnacji z apolityczności ani zasad konkursowych. Przed powołaniem można przecież zrobić konkurs. Nie wyobrażam sobie, żeby na jakieś stanowisko był tylko jeden kandydat i to taki, który spełnia tylko kryteria polityczne.
– Nie spotkałem się z zatrudnianiem kolegów partyjnych, myślę, że to stereotyp. Teraz nie ma takiej sytuacji i nie ma sensu rozmawiać o czystej teorii.
– Spotkałem się z marszałkiem dwukrotnie. Nasze urzędy sąsiadują i jesteśmy połączeni tymi samymi korytarzami.
– Po pierwsze z marszałkiem nie będziemy rozmawiać na tematy polityczne. Ja realizuję program rządu i to, co do mnie należy, a marszałek ma w tym większą swobodę. Samorządy mają swoją specyfikę. Co prawda nie zawsze można się zgodzić z tym, co proponują, ale uważam, że współpraca będzie dobra. Wszyscy jesteśmy mieszkańcami tego samego województwa. Dla mieszkańca nie ma znaczenia czy niektóre zadania są powierzone wojewodzie czy marszałkowie. Będziemy działali tak, żeby ludzie nie widzieli w tym różnicy.
– Pan marszałek wykonuje inne zadania, a ja inne. Przynajmniej połowa wizyt, to wizyty samorządowców. Nie wiem dlaczego przychodzą do wojewody zamiast do marszałka. Przychodzą z problemami, nie zawsze wojewoda może je rozwiązać, ale oni chcą, żebym je znał. I to jest dobre, może uda mi się mieć wpływ na decyzje innych podmiotów.