Brakuje strażników do obsługi monitoringu miejskiego w Słupsku. „Dziś nikt nie patrzył w kamery”

Funkcjonariusze obserwują pracę 17 kamer na monitorach tylko osiem godzin dziennie. Pełniący obowiązki komendanta straży miejskiej Paweł Dyjas bezradnie rozkłada ręce.

W środę nikt nie nadzorował monitoringu – Jeden z pracowników wziął urlop na żądanie i nie mam kogo tu posadzić. Nasze centrum monitoringu mieści się w Komendzie Miejskiej Policji w Słupsku przy ulicy Reymonta i dyżurny może spojrzeć na nasze monitory – mówi Dyjas. – Brakuje mi ludzie – dodaje.

BRAKUJE RĄK DO PRACY

Problem może stanowić to, że dyżurny policji pracuje w pomieszczeniu obok. By spojrzeć na ekrany monitoringu musi opuścić swoje miejsce pracy. Z powodu oszczędności w Słupsku liczbę strażników miejskich zmniejszono z 25 do 17 osób.

– Mamy patrole poranne i popołudniowe. Do tego dwóch strażników pracujących w ratuszu, cztery osoby wykonują ogrom pracy biurowej. Są zwolnienia lekarskie, w tym długoterminowe. Takie są realia pracy, ale dokładamy wszelkich starań, by wykorzystywać ten sprzęt w jak największym zakresie – wyjaśnia Paweł Dyjas.

DYŻURY PRZY KAMERACH

Z powodu braków kadrowych straż miejska w Słupsku nadzoruje pracę kamer od poniedziałku do piątku od godziny 9 do 17 oraz w nocy z soboty na niedzielę do 3 nad ranem. Oczywiście obraz jest nagrywany, ale brak strażnika oznacza, że nie można reagować na różne zdarzenia na bieżąco. Zapis z kamer jest archiwizowany przez trzydzieści dni.

– Mamy plan, by stworzyć centrum monitoringu miasta z prawdziwego zdarzenia. Chcemy w nowym miejscu włączyć do obserwowania wszystkie kamery miasta oraz Zarządu Infrastruktury Miejskiej. To w sumie kilkadziesiąt urządzeń. Wszystko zależy od decyzji rady miasta i przyznania pieniędzy. Straż miejska robi co może – dodaje Paweł Dyjas.

 

Przemysław Woś/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj