Burmistrz Pelplina: Opóźnienia w budowie elektrowni to spore straty

– Rozmawiałem o tym z wojewodą Drelichem. Zdaję sobie sprawę, że był pod dużą presją i musiał podjąć decyzję. Natomiast rozmawiałem z urzędnikami i ta argumentacja mnie nie przekonuje, bo uważam, że nie jest łatwa konwalidacja tej decyzji poprzez kolejne postępowanie przez starostę. Pan wojewoda i jego urzędnicy próbują w ten sposób: „Były uchybienia, więc wróćmy do etapu I”.

– Ale kto ma powołać niezależnego eksperta, który zważy ten materiał dowodowy? Ja sobie wyobrażam, że to są ogromne pieniądze. W polskim prawie nie jest powiedziane, kto ma za to płacić. Już inwestor raz pokrył koszty tych ekspertów, przedstawiając materiał dowodowy w tej sprawie. Poza tym RDOŚ badał już tę sprawę. To wyspecjalizowany organ, który jest do tego powołany. Nie wierzę, że nie zauważył takich nieprawidłowości. Myślę, że inwestor będzie skarżył decyzję wojewody i to jeszcze raz pójdzie do Wojewódzkiego Sadu Administracyjnego raz jeszcze.
 
– To byłby jeden z zakładów wyrównujących napięcie energetyczne na Pomorzu. To nie tylko interes Pelplina. Po drugie wykonujemy cały etap planistyczny związany z budową stacji elektroenergetycznej. Dla Pelplina to też byłaby gratka i to wielomilionowa. Budżet wzrósłby nam kilkukrotnie. Jak na razie mamy straty. Inwestor ciągle się waha, czy wykupić grunty, chociaż moim zdaniem powinien to dawno zrobić, ale czeka na ekspertyzy.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj