„Raczej jestem grajkiem niż gitarzystą”. Piotr Grudziński z Riverside w Radiu Gdańsk

0-aaaaa

 – Nie jestem jakoś bardzo wykwalifikowanym gitarzystą. Raczej jestem grajkiem. Dzięki graniu daje upust emocjom, które we mnie siedzą – mówił Piotr Grudziński z Riverside.

W rozmowie z Kamilem Wicikiem muzyk wspominał między innymi początki swojego grania oraz Riverside.

Dzisiaj Riverside jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich zespołów. Muzycy z powodzeniem koncertują w kraju i za granicą. Są na scenie od 15 lat i wciąż potrafią zaskoczyć fanów brzmieniem. – Jesteśmy zespołem, który cały czas poszukuje – mówił Piotr Grudziński.

NARODZINY W SAMOCHODZIE

Piotr Grudziński i Piotr Kozieradzki (perkusista) na początku kariery Riverside byli kojarzeni ze środowiskiem metalowym. Jednak, jak przyznał na antenie Grudziński, głównym założeniem Riverside było granie innej muzyki.

Pomysł wspólnego grania pojawił się, jak to często bywa, przez przypadek. Grudziński i Kozieradzki, grając jeszcze w różnych kapelach, spotkali się w jednym studiu nagrań. Od tego czasu polubili się i w którymś momencie pomyśleli – a może stworzyć nowy zespół?

– Jechaliśmy samochodem i zaczęło lecieć „Clutching at Straws” grupy Marillion – wspominał Piotr Grudziński. – Nie spodziewałem się tego, że perkusista metalowego zespołu (Kozieradzki) jest fanem takiej grupy. Zaczęliśmy rozmawiać o muzyce i tak zrodził się pomysł, żeby zacząć grać w innym klimacie niż graliśmy do tej pory w swoich zespołach.

Z Piotrem Grudzińskim rozmawiał Kamil Wicik. Fot. Radio Gdańsk/Maria Anuszkiewicz

TO JUŻ NIE TYLKO ZABAWA

Powstało Riverside. Z czasem zespół wybijał się coraz bardziej. A kiedy muzycy poczuli, że Riverside to już nie tylko zabawa? – Było to chyba po płycie „Second Life Syndrome” – mówił Piotr Grudziński. – W tamtym okresie zaczęliśmy już grać za granicą. Pracowałem jeszcze wtedy w normalnej korporacji, gdzie ustawowo można wziąć tylko 26 dni wolnego, które zawsze poświęcałem na koncerty. W końcu musiałem podjąć decyzję czy rzucić tę pracę i poświęcić się w pełni muzyce.

Decyzja nie była łatwa. Jednak Grudziński przyznał, że nie żałuje wyboru muzyki. – Cieszę się, że zaryzykowałem. Pomimo tego, że pierwsze dwa lata były dosyć trudne.

A MIAŁ BYĆ SPORTOWCEM

Jednak zanim przyszedł czas na Riverside i granie w ogóle Grudziński zajmował się sportem. Miał zostać piłkarzem ręcznym. – Rzeczywiście, gdyby moja kariera piłkarza nie została brutalnie przerwana, to nie wiem czy bym dzisiaj tutaj siedział – przyznał na antenie Radia Gdańsk.

– Grałem w piłkę ręczną w Warszawiance na poziomie juniora – wspominał gitarzysta Riverside. – Od urodzenia mam pewne kłopoty ze wzrokiem i pani doktor niestety nie zgodziła się na kontynuację mojej kariery. Dziś patrząc z perspektywy dwudziestu paru lat widzę, że można grać w okularach ochronnych i jest to dozwolone. Wtedy było to bardziej restrykcyjne.

W zastępstwie Grudziński musiał odnaleźć inne hobby. Nową pasją stała się gitara. – Pamiętam, że mama przyniosła gitarę akustyczną Defil od swojego brata. Był to strasznie ciężki instrument. Miałem także kolegę w bloku, który pożyczał mi instrument.

CO PRZED NAMI?

Tak wyglądały pierwsze kroki Piotra Grudzińskiego z muzyką. Dziś jest gitarzystą jednego z najbardziej popularnych polskich zespołów – Riverside. Jego grę będzie można usłyszeć na żywo w gdyńskim klubie Atlantic 2 kwietnia.

Warto także czekać na nowe wydawnictwa, które pojawią się w tym roku. – Nie będą one do końca nowe – przyznał Piotr Grudziński. – O jednej z płyt mogę powiedzieć więcej niż o drugiej. Pierwszą rzeczą, która pojawi się prawdopodobnie w kwietniu, będzie zmiksowana wersja 5+1 albumu „Love, Fear and Time Machine”. Nie wydaliśmy jeszcze takiej wersji, a często prosili nas o to audiofile. Druga płyta będzie swego rodzaju składanką, ale nie będzie to greatest hits. Mogę jedynie powiedzieć, że będzie to ciekawa propozycja.

Anna Polcyn
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj