Marcelina Witek ze Słupska od pół roku domaga się zwrotu sprzętu od klubu Fenix Słupsk. Oszczepniczka zmieniła barwy klubowe i nie może odzyskać czterech oszczepów, które przekazał jej sponsor. Marcelina Witek chce jechać do Rio De Janeiro na Igrzyska Olimpijskie, ale bez sprzętu nie może trenować.
OSZCZEPNICZKA BEZ OSZCZEPÓW
– Prezes byłego klubu odmawia zwrotu czterech oszczepów – mówią Marcelina i trenujący ją tata Mirosław Witek. – W czerwcu ubiegłego roku pożyczyłam moje oszczepy koledze z klubu. Jechał na zawody. Po imprezie poszłam do trenerki po sprzęt, ona odesłała mnie do prezesa, a ten powiedział mi, że nie ma żadnych moich oszczepów – opowiada Marcelina Witek.Zdaniem mistrzyni Polski sytuacja ma związek z jej odejściem z klubu w Słupsku.
W kwietniu ubiegłego roku upada klub SKLA Słupsk. Powodem są długi spowodowane przez poprzedni zarząd klubu. Likwidatorem SKLA Słupsk zostaje prawnik Dariusz Kordoński, który jednocześnie obejmuje fotel prezesa nowej organizacji: Lekkoatletycznego Klubu Sportowego Fenix Słupsk. To tam trafia większość zawodników i trenerów z SKLA Słupsk.
„ZOSTAŁAM PO PROSTU OKRADZIONA”
Zgodnie z przepisami zawodnik może odejść z klubu, który przestaje istnieć. Marcelina Witek chce nadal trenować w Słupsku, ale nie może porozumieć się z nowym klubem. Dostaje ofertę z SKLA Sopot i zostaje zawodniczką tego klubu. Odchodzi i chce zabrać swój sprzęt, który pożyczyła na zawody koledze. Klub odmawia oddania czterech oszczepów. Jest czerwiec 2015 roku.
Marcelina Witek jest oszczepniczką z sukcesami, ale… bez oszczepów. Fot. Archiwum prywatne
– Postanowiłam, że nagram rozmowę z prezesem na telefon komórkowy. Poszłam do niego i pytam kiedy odda mi moje oszczepy. Pan Kordoński powiedział, że jak pokażę umowę ze sponsorem to je zwróci. Umowę mu pokazałam, a on na to zapytał skąd wiadomo, które oszczepy są moje. Po tym odmówił mi ich oddania. Wiem jak wygląda mój sprzęt, zostałam po prostu okradziona – mówi Marcelina Witek.
NAGRANA ROZMOWA
Na nagraniu słychać wymianę zdań pomiędzy byłą klubu zawodniczką i prezesem.
– Które to są twoje oszczepy? Gdzie jest napisane, że są twoje?
– A gdzie jest napisane, że są klubowe? To są moje prywatne, które dostał Karol na zawody. To są moje prywatne oszczepy, które mu pożyczyłam. To są moje prywatne, które dostałam.
– No to pokaż umowę.
– I co, dostanę je z powrotem?
– Tak. No przyniesiesz to dostaniesz, no Boże kochany.
SPRAWA NIE DLA POLICJI
Pracy w klubie Fenix nie podjął również jej ojciec. Mirosław Witek jest trenerem oszczepników. – Przyznam szczerze, że sytuacja jest kuriozalna. Mamy umowę z firmą Polanik, która sponsoruje Marcelinę. Mamy dokładny spis sprzętu jaki dostała. Są też wymienione cztery oszczepy. Oprócz tego bluzy, kurtki, skarpety, spodenki i wszystko czego zawodniczka potrzebuje. W zamian Marcelina ma reklamować firmę i testować ten sprzęt. Jeszcze w końcu ubiegłego roku próbowaliśmy odzyskać ten sprzęt. W obecności córki pokazałem umowę ze sponsorem i zapytałem kiedy pan Kordoński odda nam sprzęt. Prezes nic nie odpowiedział i odszedł – dodaje Mirosław Witek.
Marcelina i jej ojciec wykazują, że sprzęt należał do nich. Fot. Archiwum prywatne
Policja odmówiła ścigania klubu, bo Marcelina Witek jest tylko użytkownikiem oszczepów. Doniesienie o kradzieży musiałby złożyć sponsor, który jest ich właścicielem i użyczył sprzęt Mistrzyni Polski. Jednak pismo z policji z decyzją o odmowie ścigania klubu przyszła do domu państwa Witek w czasie, gdy byli na obozie treningowym i zawodach.
„KTOŚ SIĘ NA NAS MŚCI”
Gdy wrócili do domu minął termin na zaskarżenie decyzji. – Marcelina stara się o wyjazd do Rio de Janeiro. Kluczowe o kwalifikacji olimpijskiej zawody ma w maju. Powinna trenować z całym sprzętem. Na szczęście firma Polanik nas wspomogła, ale sytuacja jest co najmniej dziwna. Mam wrażenie, że ktoś się na nas mści za odejście z klubu – dodaje Mirosław Witek.
Marcelina Witek teraz trenuje w hali, ale niebawem, gdy poprawi się pogoda powinna zacząć zajęcia z oszczepami na stadionie. – Mam nadzieję, że moje oszczepy do mnie wrócą i pojadę do Rio, ale sytuacja jest naprawdę niekomfortowa. Pan prezes nie traktuje nas poważnie.
MIASTO SKONTROLUJE KLUB
Reporterowi Radia Gdańsk nie udało się skontaktować z prezesem Kordońskim. Nie odbiera telefonu. Klub LKS Fenix dostaje dotację z urzędu miejskiego w Słupsku. W ubiegłym roku było to 70 tysięcy złotych, w tym roku 50 tysięcy złotych.