Policja właśnie umorzyła śledztwo w sprawie. Chodziło o wywiad w którym Robert Biedroń przyznał, że lubi ten narkotyk i pali od czasu do czasu.
NIE BYŁO PRZESŁUCHANIA
Sprawę prowadziła policja z Lęborka. Nie przesłuchano jednak prezydenta Słupska. Nie przeszukano również jego mieszkania. Policja przesłuchała tylko autorów doniesień do prokuratury w tej sprawie. Złożono dwa wnioski o ściganie prezydenta Słupska. Jeden autorstwa osoby prywatnej, drugi lokalnej telewizji kablowej.
Jednak zdaniem policji te przesłuchania nie wniosły niczego nie do sprawy. Zawiadamiający nie mieli wiedzy czy prezydent Słupska ma narkotyki, opierali się tylko na wywiadzie w którym Biedroń przyznaje, że marihuanę pali od czasu do czasu.
POLICJA: TO NIE PRZESTĘPSTWO
Policja opierając się na wyroku Sądu Najwyższego z 2009 roku uznała, że zażywanie narkotyków nie jest przestępstwem i w związku z tym ktoś mówiący o tym prawa nie łamie. Decyzja o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocna, autorzy wniosków o ściganie Biedronia mogą ją zaskarżyć.
Wywiad w którym Robert Biedroń mówił o marihuanie ukazał się jesienią ubiegłego roku na portalu gazeta.pl. – Palę marihuanę od czasu do czasu. Uwielbiam ją i jej zapach. Nie jestem uzależniony. Uważam też, że ze względów medycznych powinniśmy ją zalegalizować. To absurd, że w XXI wieku ktoś mi będzie mówił, co mam palić, a czego mam nie palić – mówił wtedy prezydent Słupska.
Kilka dni później do prokuratury rejonowej w Słupsku trafiły zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez prezydenta Słupska. Sprawę przekazano do Lęborka. Na Roberta Biedronia spadły też słowa krytyki ze strony lokalnych samorządowców. Ich zdaniem prezydent miasta nie może promować narkotyków.
BIEDROŃ: TANIA SENSACJA
Biedroń jednak uznał, że składanie doniesień do prokuratury to tania sensacja. – Z tego, że ktoś coś pali nie wynika, że jest w tego posiadaniu. Równie dobrze można by ścigać prezydenta Słupska za to, że przetrzymuje kosmitów w szafie – mówił.
Przemysław Woś/mar