Polacy nie ponoszą odpowiedzialności za zatonięcie amerykańskiego kontenerowca El Faro. Tak zeznał przed specjalną komisją badającą przyczyny katastrofy były główny inżynier tego statku. Przesłuchania w sprawie zatonięcia jednostki u wybrzeży wysp Bahama prowadzone są w Jacksonville na Florydzie.
Jedną z najbardziej prawdopodobnych przyczyn zatonięcia jednostki była utrata napędu. Były główny inżynier El Faro, zapytany o polskich marynarzy pracujących na pokładzie stwierdził, że nie byli oni odpowiedzialni za poprawne działania silników. Inżynier James Robinson nie wierzy też w to, aby błąd któregoś z Polaków mógł doprowadzić do katastrofy.
BRAK JEDNOZNACZNYCH ODPOWIEDZI
Komisja dopytywała również, czy polska załoga była odpowiednio przeszkolona pod względem prowadzenia akcji ratunkowej oraz czy w wystarczającym zakresie władała językiem angielskim. W tym przypadku nie było jednoznacznych odpowiedzi.
FERALNY REJS
Łączność z kontenerowcem stracono 1 października. Jednostka wypłynęła w rejs z Jacksonville na Florydzie mimo prognoz meteorologów, które przestrzegały przed przybierającym na sile huraganem Joaquin. Załoga alarmowała wówczas, że jednostka nabiera wody, straciła napęd i przechyla się. Od tego czasu zerwał się z nią kontakt radiowy. Statek El Faro znajdował się wtedy w rejonie wysp Bahama. Statek płynął z Florydy do stolicy Porto Rico. Jego wrak odnaleziono na dnie oceanu po dwóch tygodniach.
Na pokładzie znajdowało się 28 amerykańskich i 5 polskich marynarzy. Wszyscy zginęli.