Urzędnik starostwa w Ostródzie ma zapłacić ponad 45 tys. złotych odszkodowania za podjęcie decyzji niezgodnej z prawem. To jeden z nielicznych przypadków zastosowania obowiązującej w Polsce od 2011 roku ustawy o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych. Starostwo poniosło szkodę finansową na skutek zatwierdzenia przez niego projektu budowlanego i udzielenia pozwolenia na budowę domu jednorodzinnego, które były niezgodne z prawem. Decyzję o pozwoleniu na budowę unieważnił w postępowaniu odwoławczym wojewoda warmińsko-mazurski. Z tego powodu inwestor, który musiał przerwać prace i dokonać rozbiórki, wytoczył powiatowi powództwo o zwrot poniesionych szkód. Sąd przyznał mu rację i nakazał powiatowi zapłatę ponad 95 tys. złotych wraz z ustawowymi odsetkami.
– Tutaj urząd nie od razu popełnił błąd, przyznał się do tego dopiero w czasie procesu. Była długa ścieżka dochodzenia roszczeń. Większość ludzi nie wie, że może od razu oskarżyć jakiegoś konkretnego urzędnika, a nie cały urząd – mówi Wioletta Kakowska-Mehring.
– Od strony biznesu mogę powiedzieć, że gdy zatrudniam kogoś, pierwsze co, to myślę o odpowiedzialności tej osoby. Tylko wtedy, gdy jest to osoba świadoma wagi swoich działań, pracuje w pełni efektywnie. Inaczej firma źle funkcjonuje. Tak jest w urzędzie. Tam jest duża decyzyjność, a mało odpowiedzialności za swoje działania – dodaje Radosław Zdunek.
– Ile takich spraw jest w sądzie? Jak długo się je rozpatruje? To jedna rzecz. Można też spojrzeć od strony inwestora. On nie ma czasu, a urząd się nie musi spieszyć. Nie mówimy już o utraconych korzyściach. Cały proces zajmuje dużo czasu, stąd ta mała świadomość osób, które mogłyby dochodzić swoich spraw. Drugi powód to fakt, że może być to walka z wiatrakami – komentuje Marcin Kowalik.