Jak lokalne placówki kultury mogą przekonać do siebie sponsorów?
– Jest to na pewno trudne zagadnienie, ponieważ efekty wydatkowania środków na promocję i PR są trudne do policzenia. Wydaje mi się, że jako społeczeństwo nie nauczyliśmy się tego mierzyć. Te decyzje, które zapadają o sponsoringu, one w takich większych korporacjach stają się mierzalne, bo tutaj są określone metody. Natomiast jeśli szukamy takiego szerszego rozwiązania, czyli szerszej dostępności środków na kulturę płynących z biznesu, to tutaj już bardziej odbywa się to na zasadzie jakiejś sympatii, na zasadzie jakichś relacji, kontaktów. Natomiast dobrze by było, żeby fachowcy się tym zajęli, eksperci próbowali w jakiś sposób pomóc przedsiębiorcom w ocenie efektów wynikających z wydatkowania środków na różnego rodzaju promocje – mówi Adam Protasiuk.
A może wynika to ze słabego repertuaru instytucji kulturalnych?
– Kultura ma ten jeden problem – czy realizować ambicje wyszukane, czy też raczej iść do szerokiej rzeszy społeczności. Nie jest to takie proste. Pewnie tu leży problem. Natomiast ja tutaj nie zgodzę się, bo praktycznie metody mierzalności efektów sponsoringu są dosyć jasno rozpisane i dzisiaj łatwo ocenić, czy pieniądze zainwestowane w sport czy kulturę mierzone metodami określonymi marketingowo będą się opłacały. Natomiast głównie każdy, kto kieruje jakiś pieniądz zastanawia się, co on da firmie, czyli sponsorowi. Chyba, że z góry zakłada, że jest to charytatywna działalność – odpowiada Ryszard Trykosko.