– To była postać, która zdecydowanie bardziej łączyła niż dzieliła. Jednak gdzieś ta śmierć była zaskoczeniem, bo arcybiskup nie epatował chorobą, niechętnie mówił o swoim cierpieniu. Mam taką historię sprzed miesiąca. Ksiądz miał taki zwyczaj, że lubił sobie spacerować. Wpatrywał się w ziemię i maszerował. Spotkaliśmy się, przywitałem się i mówię, że ksiądz dobrze wygląda. Wtedy on uścisnął rękę i powiedział: „Trzeba trochę poudawać” – wspomina Jan Hlebowicz.