Irek przekroczył linię mety!

Marzyłem by zejść poniżej 3 godzin 50 minut i udało się – opowiadał po biegu. – Ostatni szczegół, który zapamiętałem to krzycząca przed ostatnim zakrętem żona Joanna. Tego krzyku i widoku nigdy nie zapomnę – mówił wyraźnie wzruszony Irek w rozmowie z naszą reporterką Anną Rębas.

– Dziękuję wszystkim innym biegaczom. Dziękuję za wspaniałą atmosferę, którą stworzyliście wokół tego mojego maratonu. Jestem bardzo szczęśliwy, ale to szczęście dojdzie do mnie dopiero wieczorem – dodał.

To już jego szósty maraton, który sportowiec przebiegł, walcząc z chorobą nowotworową.

– Najważniejsze, że zrobiłem taki czas jak sobie zakładałem: 3 godziny i 45 minut z małym haczykiem – cieszył się Irek.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj