– Trochę jest tak, że mieszkańcy są przyzwyczajeni, że pod dom podjeżdża autobus i jadą nim do centrum. Do przystanku kolejki muszą podejść, podjechać. Każdy z nas jest wygodny. Nie ma kultury transportowej, kolejowej. Gdańsk ma swoją politykę transportową. Weszliśmy z nowym kręgosłupem kolejowym. Dzisiaj tej synergii na wszystkich odcinkach nie ma. Są miejsca, gdzie wyraźnie widać, że pasażerowie korzystają chętniej z PKM niż z autobusów.
– Żeby wspólny bilet funkcjonował, musimy znaleźć wspólnie około 68 milionów złotych rocznie. Miasto Warszawa dla zaspokojenia tej potrzeby, wyłożyło w tym roku 100 milionów złotych. Szukamy pieniędzy, pierwszą odpowiedzią jest wprowadzenie biletu tandemowego. Studenci i mieszkańcy docenili już tę ofertę. Liczyłem, że ustawa o systemie metropolitalnym wejdzie w życie. Niestety, nie została przyjęta i ona nam nie narzuci. Od 16 maja rola nowego prezesa PKM to również próba dogadania się z miastami co do wspólnego systemu.
– Samorząd województwa jest traktowany jak worek z pieniędzmi. Jeśli mówimy o systemie transportowy, chcemy rozmawiać z miastami, by chciały zrobić z nami jakiś układ. Pracowaliśmy na otwartym organizmie. Nie jesteśmy zarządcą całej linii PKM.