„Oglądać rzuty wolne Milika to prawdziwa rozkosz”

Arkadiusz Milik, Artur Sobiech i bramkarz Arki Gdynia – Konrad Jałocha. To najwięksi wygrani zgrupowania piłkarskiej reprezentacji Polski. Na ostatnim treningu odbył się bardzo prestiżowy turniej w „siatkonogę”, którego świadkami byli m.in. nasi reporterzy Włodzimierz Machnikowski i Wojtek Luściński.

– Świadkami tego wielkiego finału na boisku w Jastarni było prawie 300 kibiców. Wspomniani wcześniej Milik, Jałocha i Sobiech pokonali w wielkim finale Piotra Zielińskiego, Michała Pazdana i Krzysztofa Mączyńskiego. Wcześniej zespół w składzie z piłkarzem Arki Gdynia niczym burza przeszedł przez eliminacje, zostawiając w pokonanym polu między innymi drużynę Jakuba Błaszczykowskiego. O prestiżu tego turnieju świadczyło przerwanie zajęć, a reprezentanci z boku obserwowali walkę – opowiada Wojtek Luściński.

– Emocje na murawie i wokół, bo pojawiły się żony i narzeczone piłkarzy. Budziły ogromny entuzjazm. Pośród tłumu gapiów przemykały się w stronę miejsca, z którego widać było ich narzeczonych i mężów. Ale to nie koniec emocji i doznań estetycznych, wręcz artystycznych. Piłkarze wykonują jeszcze stałe fragmenty gry, strzelają rzuty wolne. Gdy czyni to Arkadiusz Milik to jest prawdziwa rozkosz – zapewnia Włodek Machnikowski.

Piłkarze już dziś będą rozjeżdżać się do domów. A jutro selekcjoner Adam Nawałka i dyrektor sportowy Tomasz Iwan pojawią się na stadionie przy Traugutta w Gdańsku. Wezmą udział w Benefisie Bogusława Bobo Kaczmarka. 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj