– Ja w tej opinii sekunduję Arturowi, dlatego, że to jest trochę tak, jak bycie bardziej papieskim od samego papieża – mówi Magda Gacyk.
– Zgadzam się. Wydaje mi się, że człowiek w życiu troszeczkę potrzebuje adrenaliny. Ona jest związana z takimi momentami, jak Euro i ludzie się po prostu w swoim gronie starają spotykać, oglądać mecze i się zakładają. To rzeczywiście jest tak trochę jak pan Artur powiedział, szkoda czasu i dyskusji na ten temat. Takich rzeczy być nie powinno – mówi Ewa Sowińska.
Zgadza się z nią Piotr Dominiak. – Nie ma wątpliwości, tym bardziej, że nagrody w tego typu towarzyskich zupełnie prywatnych zakładach z reguły są przeznaczone na kolejną integracyjną imprezę. Tutaj nie ma żadnego zysku. Żaden z grających nie ma z tego dochodu.
– Jest konsumpcja – dodają pozostali goście.
– A ta konsumpcja jest obłożona często wysoką akcyzą, więc pieniądze trafiają do Skarbu Państwa – zaznacza Artur Kiełbasiński.
Iwona Wysocka zastanawiała się, czy poruszenie tego tematu nie przypomni urzędnikom, że to dobry czas na żniwa.
– Nie wiem, co siedzi w głowie urzędnikom i jakie będą decyzje ich szefów. Przypominam, że bardzo poważne firmy audytorskie szacują wyłudzenia VAT w Polsce rocznie na 50 miliardów złotych. I życzyłbym sobie, żeby ci urzędnicy, którzy zajmują się szeroko rozumianą sferą finansową, mocniej niż przez ostatnie lata zajmowali się wyłudzeniami VAT, ewentualnie jakimś kreatywnym, nie zawsze zgodnym z dobrymi obyczajami omijaniem na przykład CIT. Skupmy się na dużych, poważnych problemach fiskalnych tam, gdzie one naprawdę są. Gdzie można zawalczyć o miliard, dwa miliardy dla budżetu, a nie tym, że ktoś o 10 złotych się założył o wynik – mówi dziennikarz Radia Gdańsk.
– A ja jako mańkut daję sobie tutaj prawą rękę uciąć, że duża część urzędników już zgłosiła swoje typy i obstawiła i zebrała składkowe na imprezę. Nie będą się specjalnie przejmować tym przepisem dodaje Magda Gacyk.