Organizacje pracodawców reprezentowane w Radzie Dialogu Społecznego: Pracodawcy RP, Konfederacja „Lewiatan” i Business Centre Club są przeciw rządowej propozycji płacy minimalnej na 2017 r. na poziomie 2 tys. zł.
Pracodawcy argumentują, że dla nich oznacza to wzrost kosztów, dla rynku pracy zatrudnianie na czarno i redukcję zatrudnienia.
– Brzmi to fantastycznie dla pracowników, dla rządu też. Mogą martwić się pracodawcy, bo to oni będą musieli za to zapłacić. Nie każdego na to stać, szczególnie na terenach, gdzie jest wysokie bezrobocie. Tam może wywołać to kłopoty. W dużych miastach raczej problemu nie będzie – mówi dyrektor Roland Budnik.
– Pracodawcy, którzy budżety prowadzą w dolarach lub w euro, ta zmiana nie ma dla nich znaczenia. Jeśli złotówka się umocni, to wtedy taka firma będzie miała poważne wyzwanie, żeby zachować dochodowość – mówi dyr. Iwański.
– Nie jestem ekonomistką, ale wydaje mi się, że nie każda firma udźwignie takie koszty pracy. Pytanie, czy nie będzie dla niej zagrożenia na rynku? – pyta Jadwiga Piechowiak.
– Reperkusje będą zauważalne. Polska nie jest jednorodna, jest bardzo zróżnicowana. Ta presja 2000 złotych o tak naprawdę 2400 złotych kosztów pracy. Małe firmy ze Wschodu przestaną być konkurencyjne. Jest duża presja, by produkować taniej i szybciej, a koszty pracy rosną. Rynek zacznie się konsolidować. Z jednej strony zakończą byt sprawne organizacje, z drugiej wejdą w szarą strefę. Są branże, które tego nie odczują. To dotknie przetwórstwa, logistyki. Tam się konkuruje benefitami pozapłacowymi. Sztywne regulowanie płacy minimalnej to manifest rządu – dodaje Cezary Maciołek.