Nie mam wymówek, mam efekty – czyli historia walki z wagą Agnieszki Dobbek

boba 5 copy

Wielokrotnie na łamach Pomorze Biega pisaliśmy o biegaczach, którzy zanim zaczęli swoją przygodę z truchtaniem – mieli spore problemy z nadmiarem kilogramów.

Jedną z takich osób jest Agnieszka Dobbek (BobaFit), która opowiedziała nam o swojej metamorfozie wagowej.

Zanim przeczytacie o sukcesie, jaki osiągnęła nasza rozmówczyni, przypominamy Wam kilka historii pozostałych bohaterów, którzy w walce z wagą, mogą stanowić dla wielu przykład, że sukces jest na wyciągnięcie ręki – trzeba do tego tylko determinacji, chęci i samodyscypliny.

Iza Bieszke i Rafał BieszkeTutaj

Magdalena JędrzejakTutaj

Alicja KołeckaTutaj

Marzenna MatysiakTutaj

Tobiasz Całuch i Tomasz KaszkurTutaj

Przemek UrzędowskiTutaj.

Maciej Gach: Kiedy stwierdziłaś, że trzeba zmienić coś ze swoim ciałem i wziąć się w garść?

Agnieszka Dobbek: Pamiętam ten moment, kiedy dostałam wymarzoną pracę. Był to maj 2013 roku. Firma po trzech miesiącach oferowała kartę benefit i postanowiłam z niej skorzystać. Mówiłam sobie – „Teraz nie ma już wymówek, masz szansę, aby zacząć się ruszać”. Kilka tygodniu później, koleżanka wzięła mnie na zajęcia zumby. Moje pierwsze wrażenia były negatywne – dziewczyny w lewo za instruktorem, ja w prawo. One ręce w prawo, ja w lewo… Powiedziałam sobie, że muszę dać temu szansę, ponieważ waga wskazywała mocno ponad 100 kg.

Na szczęście dalej kontynuowałaś swoją przygodę z zumbą i efekt był od razu pozytywny.

Chodząc na zumbę cieszyłam się, że zaczęłam się ruszać. Po paru tygodniach spodnie były luźniejsze i nawet bliscy zauważali zmiany, mówiąc – „Aga coś chyba schudłaś”. Weszłam na wagę i był szok, bo waga wskazała 5 kg mniej. Zapragnęłam więcej i wybrałam się do dietetyka. Wprawdzie dostałam dietę, ale poszła ona na śmietnik. Po prostu chodziłam głodna i zaczęłam interesować się zdrowym odżywianiem. Rozpoczęłam zmieniać swoje nawyki żywieniowe – kawa bez cukru, mniej słodyczy i ogólnie zaczęłam jeść połowę tego, co jadłam.

A był moment u Ciebie, że waga zbyt szybko spadała w dół?

Pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł, jak mawia mój tata. Od razu dodam, że już nie wstydzę się mówić o tym, że byłam gruba, bo wiem, że wykonałam kawał dobrej roboty. Dzięki zajęciom z zumby zrobiłam się mniejsza o 15 kg. Czułam niedosyt gubienia kilogramów i zwiększyłam treningi z 4 do 7 razy w tygodniu. Dochodziło do tego aktywne życie zawodowe, towarzyskie, co powodowało nieustanne zmęczenie. Efekt był łatwy do przewidzenia – przemęczenie i niechęć do ćwiczeń. Na szczęcie teraz mam o wiele większe doświadczenie, bo poznałam swój organizm i dowiedziałam się, że regeneracja to też element treningu, o czym zawsze mi przypomina moja trenerka – za co bardzo jej dziękuję!

bob 3


Zaczęłaś również prowadzić Fan Page BobaFit, na którym prezentujesz swoje osiągnięcia sportowe. Czy była to jedna z motywacji, która miała na celu pokazanie innym, że każdy może przezwyciężyć swoje słabości

Każdy może spełnić swoje marzenia, swoje cele – wszystko zaczyna się w głowie. Moim zdaniem wystarczą tylko chęci. Za namową Michaliny z grupy biegowej Małe Trójmiasto Biega, stworzyłam BobaFit, gdzie publikuję swoje osiągnięcia, przezwyciężam bariery, które tkwią w głowie. Wiadomo, że wszyscy mamy jakieś wymówki, problemy, ale jak sami nie zadbamy o siebie i swoje zdrowie, to nikt za nas tego nie zrobi. Walczę każdego dnia o swoje lepsze ja, ale jest to walka przyjemna, bo zawsze wygrywam.

Od półtora roku biegasz. Jak przyplątało się do Ciebie bieganie?

Sylwestra 2014/2015 spędzałam w gronie znajomych, wśród których był biegacz. Od słowa do słowa dowiedziałam się wtedy o ekipie – Małe Trójmiasto Biega. W lutym poszłam na trening i tak się zaczęło. Grupa uruchomiło treningi „inkubator”, gdzie nauczyłam się podstaw biegania i tutaj chciałabym bardzo podziękować Łukaszowi Oberzig, który miał wielką cierpliwość do mnie. Później nastąpił pierwszy start w Sopocie w „Wiosennej Piątce”, a po drodze zahaczyłam o parkrun, w którym dobiegłam jako jedna z ostatnich – co nie ma znaczenia, bo spodobała mi się inicjatywa. Mam zaliczone wszystkie lokalizacje w Trójmieście, a nawet będąc na wakacjach w Londynie, pojechałam na parkrun, bo jak wiadomo – Jest sobota. Jest parkrun!

Również wtedy rozpoczęłam przygotowania do Nocnego Biegu Świętojańskiego. To był mój pierwszy start na 10 km. Pamiętam, że po przekroczeniu mety, gdzie wolontariuszki zakładały mi medal, poczułam się wyjątkowo, dałam radę – nie wierzyłam! Obecnie mam za sobą półmaraton w Gdyni, a w październiku planuję zaliczyć gdańską połówkę.

boba 2 copy
Można powiedzieć, że ukończenie PZU Gdynia Półmaraton jest Twoim największym sukcesem biegowym?

Tak, to największy sukces. Pokonanie takiego dystansu to nie są jakieś przelewki. W czasie przygotowań na treningach udało się parę razy przebiec 15 km, więc wiedziałam, co mnie czeka. Podczas zawodów na 17 km musiałam przestać biec, gdyż ból w biodrze trochę utrudniał sprawę. Był to wtedy newralgiczny odcinek, z ciężkim podbiegiem na Świętojańskiej i w sumie nie miało znaczenia czy biegnę, czy idę, gdyż i tak bolało. Ale zacisnęłam zęby i powiedziałam – „Dasz radę, kto jak nie ty?” I tak się stało! Czas 2 godziny i 12 minut jest moim wielkim osiągnięciem, aczkolwiek ukończenie Runamgeddon Classic z przezwyciężeniem swojego strachu związanego z nurkowaniem, jest na równi z półmaratonem w mojej ocenie, a może nawet ciut wyższym.

Był półmaraton, więc pewnie w głowie krąży królewski dystans?

Wiedziałam, że padnie to pytanie (śmiech). Oczywiście jest w planach, ale mam jeszcze na to czas. Może za dwa lata spróbuję, bo na taki wysiłek trzeba również mocno przygotować się psychicznie. Tak na marginesie to nigdy nie sądziłam, że będę biegać. Koleżanka z liceum, z którą spotykam się czasem na startach mówi – „Boba pamiętasz jak mówiłaś, Ania ty to jesteś popierdzielona, że tak biegasz!”. Cóż, tylko krowa nie zmienia poglądów.

Jakbyś zachęciła innych do pokonywania swoich barier i rozpoczęcia aktywności fizycznej?

Po pierwsze trzeba zrozumieć, że leżenie na kanapie przed telewizorem, przyczynia się nie tylko do wielu chorób, ale również do depresji. Poza tym sport pozwala zwalczyć chandrę i działa odstresowująco. Oczywiście ciężko jest zacząć, zwłaszcza samemu. Na szczęście jest mnóstwo grup biegowych jak choćby Małe Trójmiasto Biega, dzięki którym bieganie jest o wiele prostsze i radośniejsze – wiadomo w grupie raźniej.

Twoje motto, którym kierujesz się na co dzień?

I don’t make excuses, I make results” – „Nie mam wymówek, mam efekty”.

Więcej o Agnieszce Dobbek, możecie dowiedzieć się z jej Fan Page – BobaFit.

Rozmawiał Maciej Gach

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj