W Warszawie zakończył się szczyt NATO. Wśród najważniejszych dla Polski decyzji wymienia się wzmocnienie wschodniej flanki Sojuszu. Komentatorzy zastanawiają się jednak, czy stacjonowanie wojsk NATO w Polsce i państwach bałtyckich będzie miało realny wpływ na podniesienie bezpieczeństwa regionu.
Na to pytanie starał się odpowiedzieć gość Rozmowy Kontrolowanej Radia Gdańsk profesor Przemysław Żurawski z Uniwersytetu Łódzkiego – doradca ministra spraw zagranicznych, koordynator sekcji obrony i bezpieczeństwa w Narodowej Radzie Rozwoju.
Wysłanie wojsk na wschód, Pomoc Ukrainie i Afganistanowi oraz nowe misje w Iraku i na Morzu Śródziemnym to najważniejsze decyzje zakończonego w Warszawie szczytu NATO. Do przyszłego roku Sojusz ma wysłać 4 tysiące żołnierzy do Polski, Estonii, Litwy i Łotwy. Informował o tym sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Stany Zjednoczone zapowiedziały ponadto wysłanie 5 tysięcy żołnierzy brygady pancernej wraz ze sprzętem.
– System bezpieczeństwa stanowi jedność. Bataliony w poszczególnych państwach bałtyckich i brygada mieszana w Rumunii to wszystko stanowi o bezpieczeństwie Polski w jednolity sposób. Inwazja na którekolwiek z państw sojuszniczych uruchamia artykuł 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, które stawia przed Polską konieczność przystąpienia do wojny w obronie sojusznika – mówił Przemysław Żurawski.
NATO OCHRONI NAS PRZED ROSJĄ?
Dowódca wojsk USA w Europie generał Ben Hodges w ubiegłych miesiącach mówił, że NATO nie jest w stanie obronić państw bałtyckich przed Rosjanami. Jego zdaniem wojska Rosyjskie osiągnęłyby cele przed przybyciem sojuszników. Symulacje pokazały, że atak Rosji doprowadziłby do zajęcia wszystkich stolic państw bałtyckich w 60 godzin. Analitycy amerykańskiej organizacji badawczej RAND stwierdzili, że dane te bardzo źle świadczą o realnych możliwościach Sojuszu. Czy potwierdzona na szczycie w Warszawie obecność wojsk NATO w regionie ma wpływ na ocenę sytuacji, pytała prowadząca audycję Agnieszka Michajłow.
– Podstawową funkcją NATO nie jest wygrywanie wojen, ale zapobieganie ich wybuchowi. Funkcja odstraszająca jest funkcją naczelną, dopóki nie nastąpi agresja. W przypadku agresji funkcją naczelną stanie się obrona. Dlatego obecnie najważniejszy jest wymiar polityczny szczytu. Ilość sił, których rozmieszczenie planuje się od 2017 roku w sensie czysto wojskowym nie zapewnia skutecznej obrony wschodniej flanki NATO – powiedział gość Radia Gdańsk.
Zdaniem Żurawskiego obecność wojsk liczących się państw Sojuszu: USA, Kanady, Niemiec ma wpływ na decyzje sztabu generalnego ewentualnego agresora. W nowej sytuacji agresor nie będzie zastanawiał się, czy sojusznicy przyślą odsiecz, ale będzie miał pewność, że spotka w terenie oddziały amerykańskie, brytyjskie, kanadyjskie i niemieckie.
– Ciężar decyzji o otwarciu ognia do tych wojsk jest większy niż wydanie rozkazu o otwarciu ognia do żołnierzy armii estońskiej, łotewskiej czy polskiej. To podobna sytuacja do tej, która miała miejsce w Berlinie Zachodnim, gdzie o sile garnizonu francusko-amerykańsko-brytyjskiego nie stanowiła jego liczebność. Czym innym byłoby otwarcie ognia do policji berlińskiej, a czym innym do oddziałów amerykańskich, brytyjskich i francuskich, co uruchamiałoby wojnę światową. Chodzi zatem o to, by nikt nie miał złudzeń, co w istocie czyni, atakując – tłumaczył Żurawski.
GORBACZOW: NATO DĄŻY DO KONFRONTACJI
Agnieszka Michajłow stwierdziła, że skutek propagandowy został już osiągnięty, o czym mogą świadczyć komentarze Rosjan, w tym Michaiła Gorbaczowa. Ostatni przywódca Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego na łamach mediów potępiał retorykę szczytu w Warszawie, która jego zdaniem „krzyczy, by niemal wypowiedzieć wojnę Rosji”. Jego zdaniem NATO w rzeczywistości przygotowuje się do ofensywy. Czy Moskwa przestraszy się działań Sojuszu?
– To zależy od kolejnych wydarzeń. Od sprawnego wprowadzenia w życie decyzji, które zostały podjęte na szczycie. Od wyniku wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Od wyników wyborów w Niemczech i we Francji i skali sukcesu tamtejszych partii radykalnych, które są prorosyjskie. Jeśli Kreml oceni, że Zachód jest niespójny, to możemy spodziewać się negatywnej sytuacji. Podobnie stanie się, gdy wynikiem Brexitu będzie secesja Szkocji, która wpłynie na ruchy separatystyczne w Katalonii. Jeśli te zagrożenia nie wystąpią, to przyszłość będzie się rysowała optymistycznie – wyjaśniał rozmówca Agnieszka Michajłow.
Posłuchaj audycji:
Puch