Dojrzalsi fani cięższych brzmień będą mieli swoją ucztę już we wtorek 26 lipca, kiedy amfiteatr w Dolinie Charlotty zostanie rozerwany, a taką mamy nadzieję, energią zespołu Deep Purple. Na razie złapaliśmy ich niczym paparazzi, gdy wysiadali z samochodów i podpisywali płyty, a nawet… gitary.
Niektórzy mówią, trochę na wyrost, że przejście hard rocka w metal i pokrewne gatunki ma swoje korzenie w graniu Purpli. Czy to prawda? Włączcie sobie Deep Purple in Rock i oceńcie sami, z jakim pazurem grało się w roku 1970.
Teraz można nazwać to po prostu klasycznym rockiem, ale przypomnijcie sobie lub sprawdźcie, co królowało w tamtych latach na PRL-owskich listach przebojów. Szybko zrozumiecie, że dla dzieciaków, które słyszały kolejne hity Danuty Rinn, Bogusława Meca czy nieśmiertelnej Ireny Santor nagrania takie jak „Flight of the Rat” mogły być czasem aż za ciężkie.
Jeśli jednak czułeś w sobie to coś, co odcinało cię od szarej rzeczywistości, co sprawiało, że nawet nie rozumiejąc tekstu mogłeś zapłakać przy „Child in Time” (a słyszałem takie opowieści), to na pewno pokochałeś tę grupę i znasz kilka kawałków więcej niż tylko przypominane w stacjach radiowych przed polskim koncertem „Smoke on the Water” czy „Strange Kind of Woman”.
ZAKAZANE ROCKOWE HITY
Płyty przywożone przez polskich marynarzy i przegrywane na szpulowe magnetofony. Utwory słuchane z zakazanej stacji. Szalone lata młodości i pierwsze nie zawsze grzeczne imprezy. Te wspomnienia mogą wrócić w jednej chwili. Tak było w roku 2011, gdy Ian Gillan mógł odłożyć mikrofon, by usłyszeć jak kilka tysięcy gardeł wykrzykuje jego tekst. Wtedy na koncert trafił mój ojciec i wiem, jak go przeżył. Jakby odmłodniał o kilka lat. Nawet jego włosy wydały mi się nieco dłuższe (sic!).
PRZED DEEP PURPLE BĘDZIE TURBO!
W latach 80. Polska przeżyła muzyczne przeobrażenie. Scena rockowa obrodziła. Przesterowane gitary przylepiły się też do rąk chłopaków z Poznania, którzy teraz, jako dojrzali mężczyźni, zagrają przed Deep Purple. Turbo, bo o nich mowa, to obok grup TSA i Kat pionierzy polskiego metalu. Głupio to brzmi, ale to takie rockowe „Polak potrafi”. Nie ustępowali kapelom z Zachodu. Dla nich było warto oddać milicji pieszczochy (skórzane bransolety nabijane ćwiekami), byleby tylko wejść na koncert – tak przynajmniej opowiadają świadkowie tamtych lat. W jakiej formie są teraz „Dorosłe dzieci”? Podobno w znakomitej. Dalej tworzą i koncertują. Zapowiedzieli, że w środę zagrają przekrojowo, przypominając największe szlagiery. Zatem wiemy już, że nadciąga „Kawaleria Szatana” i jesteśmy przygotowania na spust surówki, który rozgrzeje nas przed żywiołowymi tyranozaurami z Deep Purple.
puch