Ks. Kaczkowski był osobą znaną w całej Polsce ze swej skromności i dobroci. Wiele osób zaznacza, jak poruszająca była jego śmierć. Mimo, że w pewnym momencie go zabrakło, sprawy, które rozpoczął, nadal musiały toczyć się własnym życiem. Tak jest z puckim hospicjum. Nasze studio odwiedziła reprezentująca je Anna Jochim-Lobuda i wolontariuszka Katarzyna Kozłowska.
– Wolontariatem rozpoczęłam oczywiście dzięki ks. Janowi Kaczkowskiemu. On dał nam bardzo ważne, mądre wskazówki. Zaznaczał, że nie możemy wchodzić do hospicjum w złym nastroju. To właśnie my musieliśmy nieść radość i zadowolenie innym. On teraz ma ważniejsze sprawy na głowie, więc my chętnie się tym zajmujemy – mówi Katarzyna Kozłowska.
– Ks. Jan Kaczkowski zostawił nam wiele energii do tej pracy – dodaje Anna Jochim-Lobuda. – Przyjeżdżają do nas osoby zza granicy, które od rodziny dowiedziały się o naszym działaniu. Niektórzy po prostu poznali kiedyś przypadkowo ks. Jana Kaczkowskiego, a on zawsze zostawał w pamięci. W tym roku były dziewczyny z Hong-kongu, Serbii i Iranu. Ci ludzie są inspiracją dla nas wszystkich.