Pracownicy zarzucają prezesowi mobbing, nierówne traktowanie oraz nierespektowanie praw pracowniczych. Zdaniem kilku zatrudnionych w szpitalu osób, prezes Andrzej Sapiński odsunął od kluczowych stanowisk starych pracowników i zatrudnił na dużo lepszych warunkach osoby pochodzące z jego rodzinnego Lęborka. – Po 36 latach pracy została przesunięta ze starszej księgowej na zwykłą rejestratorkę, bo musiał zrobić miejsca dla osoby z Lęborka. Ja zarabiam dwa tysiące złotych i nie mogę się doprosić o sto złotych podwyżki, a na moim stanowisku nowa osoba zarabia 12 tysięcy miesięcznie. Zastępca – siedem tysięcy. To się dzieje od półtora roku i to jest zwykły mobbing.
– Ja z kolei zostałam przesunięta z księgowości do szpitalnej apteki. Wygrałam sprawę w sądzie o przywrócenie na dotychczasowe stanowisko pracy, ale nadal pracuję w aptece. Pan prezes robi co chce, zostałam potraktowana jak śmieć.
– Pan prezes drastycznie obniża zatrudnienie w dziale technicznym. Naszym zdaniem, to zagraża zdrowiu i życiu pacjentów. Szpitalna pralnia została wydzierżawiona zewnętrznemu podmiotowi, a nasze rzeczy ze szpitala są prane w Tczewie. To jest jakieś kuriozum – mówią pracownicy.
STRAJKUJĄ, BO MAJĄ OCHRONĘ EMERYTALNĄ
Na pikietę przyszło tylko kilka osób. – Reszta się boi, ludzie mają kredyty i zobowiązania, rodziny, a prezes jest bezlitosny. Kto ma inne zdanie, wylatuje z pracy. Proszę zobaczyć, jak pozbył się jednego z najlepszych chirurgów – onkologów na Pomorzu. Doktor Stojcev pracował tu 28 lat, postawił się prezesowi i już go nie ma. My jesteśmy pod ochroną emerytalną i dlatego możemy mówić, co się dzieje w szpitalu, a dzieje się źle – mówią pracownicy.
PREZES: MAM PRAWO DOBIERAĆ KADRĘ TAK, JAK CHCĘ
Prezes szpitala wojewódzkiego w Słupsku Andrzej Sapiński przyznaje, że w szpitalu doszło do zmian kadrowych, ale jego zdaniem, zarzuty części pracowników są bezpodstawne.
– Wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Jest siatka płac, a ja jako szef mam prawo dobierać sobie współpracowników i to robię. Zmiany w szpitalu są konieczne i odbywają się zgodnie z ekspertyzą wykonaną przez specjalistyczną firmę. Zadaniem szpitala jest leczenie pacjentów i ratowanie im życia. Pierzemy w Tczewie, bo nasza pralnia była zbyt droga. Cena wyprania kilograma wynosiła ponad pięć złotych, teraz pierzemy za trzy złote. Pralnią przy szpitalu zarządza podmiot zewnętrzny i dzięki temu ludzie mają pracę, a szpital dochody. Przecież mogłem ją po prostu zamknąć. Dzięki oszczędnościom mogę więcej pieniędzy przeznaczyć na leczenie – dodaje Sapiński.
Prokuratura rejonowa w Miastku bada doniesienie działaczy prawicy o – ich zdaniem – nieprawidłowej wycenie majątku szpitala podczas procesu komercjalizacji lecznicy. Politycy domagają się wyjaśnienia sprawy 28 milionów złotych na lokatach bankowych, które szpital miał mieć tuż przed przekształceniem w spółkę.