Orlik poza zasięgiem hokeistów Stoczniowca. Kolejna porażka na koncie beniaminka

Hokeiści MH Automatyki Stoczniowca 2014 Gdańsk musieli uznać wyższość Orlika Opole. Gdańszczanie przegrali we własnej hali 1:3 (1:0, 0:1, 0:2). O losach spotkania przesądziła trzecia tercja, w której goście zdobyli dwie bramki po błędach gdańszczan. PIERWSZA TERCJA BRONIĄ STOCZNIOWCA

W drugim meczu z rzędu pierwsza tercja okazała się najlepsza w wykonaniu graczy MH Automatyki Stoczniowca 2014 Gdańsk. Od pierwszych minut była widoczna ich dominacja. John Murray w najgroźniejszej sytuacji uratował jednak Orlika, gdy z bekhendu uderzał Mateusz Gościński. Chwilę później bramkarzowi gości pomógł przypadkowo Brad Smith. Zmierzający do bramki krążek odbił się od łyżwy rosłego defensora. W 12 minucie biało-niebiescy swoją przewagę potwierdzili golem. Z linii niebieskiej sprytnie uderzył Zachary Josepher, a jego strzał do bramki z najbliższej odległości odbił Mateusz Strużyk. W 18 minucie kibiców rozgrzała bójka Krzysztofa Kantora i Jareda Browna. Gdańszczanin wymierzył prowokującemu od początku spotkania Amerykaninowi sprawiedliwość, gdy ten oddał po gwizdku strzał na bramkę Michała Kielera, który w tym meczu powrócił po kontuzji. Rekonwalescent tuż przed końcem tercji uratował swój zespół po dwójkowej kontrze gości, broniąc strzał Michaela Cichego.

ZABRAKŁO SIŁ

Druga tercja również zaczęła się od ofensywnej gry zawodników MH Automatyki Stoczniowca 2014. Swoją klasę kilkukrotnie potwierdził jednak Murray, który razem z Cichym i Alexem Szczechurą, otrzymał powołanie do reprezentacji Polski na listopadowy turniej EIHC. Amerykanin w bramce Orlika najbardziej natrudził się w 27 minucie. Adrianowi Kastel-Dahlowi odskoczył krążek w sytuacji sam na sam, a Murray wybił go wprost do nadjeżdżającego Phillpa Nascę. Goalkeeper, wracając do bramki, naprawił jednak swój błąd. Animuszu gospodarzom starczyło do połowy spotkania. Sytuację skomplikowały kolejne kary otrzymane przez Adama Skutchana i Dymitra Szczerbakowa, w efekcie których goście przez 19 sekund grali 5 na 3. Trener Orlika Jason Morgan poprosił o czas, po wznowieniu gry opolanie potrzebowali 15 sekund, aby doprowadzić do wyrównania. Z linii niebieskiej uderzał Bartłomiej Bychawski, a krążek odbity przez Kielera do siatki skierował Szczechura. Na ławcę kar pozostał jeszcze Szczerbakow, ale gościom nie udało się objąć prowadzenia. Po wyrównaniu zaczęła się zarysowywać przewaga Orlika. Pod koniec tercji emocję podgrzali jeszcze Nasca i Mateusz Sordon, którzy starli się przy boksie opolan.

STOCZNIA DOBITA W TRZECIEJ TERCJI

Ostatnia część gry to coraz lepsza gra zawodników Orlika, którzy kilkukrotnie na początku tercji uderzali na gdańską bramkę. W odpowiedzi bliski powodzenia był Skutchan, ale jego strzał wybronił Murray. W 46 minucie błąd popełnił Oskar Lehmann. Rozgrywając „zamek” uderzył wprost w Cichego, który pomknął sam na Kielera, nie dając mu żadnych szans. Biało-niebiescy próbowali wyrównać w 50 minucie, gdy na ławce kar przebywał Brown, ale za każdym razem opolskiej bramki pewnie bronił Murray. Wynik ustalił w 53 minucie właśnie Brown, którego długim podaniem uruchomił Bartłomiej Bychawski. Amerykanin w sytuacji sam na sam pokonał Kielera. W ostatnich minutach goście przyjęli zasadę, że najlepszą obroną jest atak. Przez długie momenty zamykali gdańszczan w ich tercji obronnej i nie pozwolili im na odwrócenie losów meczu.

mat.pras/lus
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj