Ministerstwo zdrowia zapowiada zmiany w systemie ratownictwa medycznego. Członkowie zespołów i dyspozytorzy mają być zatrudniani wyłącznie na umowach o pracę, a osobą decyzyjną będzie wojewoda. – To dobry krok. Państwo odpowiada za bezpieczeństwo mieszkańców – ocenił w Radiu Gdańsk dr Jerzy Karpiński, dyrektor wydziału zdrowia Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Z doktorem Karpińskim rozmawiała Agnieszka Michajłow. Gościa pytała o komentarz do zapowiadanej przez rząd reformy ratownictwa medycznego.
– To dobra zmiana. Państwo odpowiada za bezpieczeństwo mieszkańców, a ratownictwo medyczne właśnie tego dotyczy. Wpływ na zatrudnienie i organizację struktury musi być jasno określony. Wojewoda będzie mógł decydować, by przenieść jakieś zespoły w inne miejsce. Teraz jest tak, że jeśli w powiecie nagle potrzeba więcej ratowników, trzeba porozumiewać się ze stacjami pogotowia, pytać samorządy i nie zawsze uda się uzyskać pomoc. Decyzja jednoosobowa to podstawowa zasada – ocenił dr Karpiński.
Ratownicy mają być zatrudniani nie – jak często do tej pory – na kontraktach, ale jedynie na umowy o pracę. – Ratownik na etacie gwarantuje bezpieczeństwo sobie i wszystkim pacjentom. To zawód bardzo trudny, oni są rozchwytywani i pracują naprawdę perfekcyjnie. Powinni mieć godne płace. Jeśli ratownik pracuje w pięciu miejscach, może z powodu zmęczenia popełnić błąd. Ktoś musi ogarnąć ten temat – dodał Jerzy Karpiński.
TYLKO KROPLA WIĘCEJ
Podczas wyjazdowej sesji Sejmiku Pomorskiego w Malborku dyrektor pomorskiego NFZ Elżbieta Rucińska-Kulesz zapowiedziała, że w budżecie oddziału na 2017 rok będzie o ponad 230 milionów złotych więcej. Zdaniem doktora Karpińskiego, to jedynie kropla w morzu. – Fundusz zarządza kwotą około 4 miliardów złotych. Te dodatkowe pieniądze będą przeznaczone na najważniejsze potrzeby – stwierdził lekarz wojewódzki.
JEDEN LEKARZ OPERUJE I KONTROLUJE
Nowy system szpitali ma składać się z sześciu elementów. Powstanie sieć szpitali powiatowych, wojewódzkich oraz specjalistycznych, czyli pulmonologicznych, onkologicznych i pediatrycznych. Wszystkie będą miały gwarancję finansowania. – Specjalistyczne przychodnie będą powiązane ze szpitalami. Ten sam lekarz operuje, kontroluje, obserwuje, wydaje zalecenia. W tej chwili opieka pogorszyła się. Pacjentów leczy się w szpitalu, a oni potem nie mogą trafić do poradni, bo nie ma ich w tym samym miejscu – mówił w Radiu Gdańsk dr Karpiński.
SZPITAL ZAKAŹNY NIE JEST STRATEGICZNY
Czy Szpital Zakaźny w Gdańsku i Reumatologiczny w Sopocie mogą nie załapać się do nowej sieci? – Ja bym się nie obawiał – odpowiedział dr Karpiński. – Szpitale, które znajdą się poza siecią, będą brały udział w postępowaniu konkursowym. Będą walczyły o kontrakt i jego wysokość. Nie będą miały gwarancji finansowania. To ma dotyczyć tylko tych szpitali, które pełnią strategiczne funkcje w zakresie bezpieczeństwa pacjentów.
Jednocześnie dyrektor wydziału zdrowia PUW podkreślił, że Szpital Zakaźny stracił taką funkcję. – Nie ma tam oddziału intensywnej opieki medycznej. Poważnie chorzy nie mogą tam trafić. Zakażony pacjent trafia więc do szpitala ogólnego. To duży problem, bo trzeba zapewnić izolację, przenieść pacjentów i zachować reżim sanitarno-epidemiologiczny – zauważył w Rozmowie Kontrolowanej dr Jerzy Karpiński.