Nieznane oblicze Sołdka. Świętujemy rocznicę wodowania słynnego rudowęglowca

soldekstrona

Nie zdajemy sobie sprawy, jak istotnym elementem historii materialnej Polski jest zacumowany na stałe przy wyspie Ołowiance statek muzeum – Sołdek. – To historia polskiego przemysłu okrętowego po wojnie – twierdzą uczestnicy konferencji w Europejskim Centrum Solidarności.

Panel historyczny w przeddzień 68. rocznicy wodowania rudowęglowca zorganizowały wspólnie Narodowe Muzeum Morskie, Muzeum w Sztutowie i IPN. Sołdek to pierwszy pełnomorski statek zbudowany przez Polaków. Na konferencji ujawniono nowe nieznane fakty na temat jego historii.

ŻYCIE CODZIENNE MARYNARZY

By dorobić do swoich niskich pensji marynarze przemycali różne towary. Alkohol, papierosy, a także ubrania znanych marek – te towary najczęściej nielegalnie transportowano na parowcu w latach 70. – ujawnia pracownik muzeum Maciej Maksymowicz, kierownik działu dokumentacji narodowej. Przemycanego towaru było tak dużo, że nawet po latach znajdowano butelki whisky ukryte w ładowniach.

Powszechni byli także pasażerowie na gapę, tzw. blindziarze. Marynarzy obowiązywał nakaz regularnego przeszukiwania statku. Po złapaniu nielegalnego pasażera (ukrywano się w szalupach i pojemnikach na piasek) przekazywano go służbom celnym lub jednostkom straży granicznej na morzu.

W dzienniku pokładowym bosmana Sołdka z 1972 roku widnieje wpis: „W skrzyni na piasek ujrzałem skulonego nieznanego mi pracownika. Odprowadziłem go wraz z innym marynarzem do świetlicy ku jego wielkiemu zdziwieniu”.
Często uciekali także sami członkowie załogi rudowęglowca np. do Danii.

– Przemyt, szmuglerka to nic nowego na statkach – podkreśla dyrektor Narodowego Muzeum Morskiego Jerzy Litwin.

– Marynarz zawsze miał prawo do swojego małego handelku, w mentalności marynarzy jest to naturalny proceder. Kiedy dostawało się jednego dolara za dzień, to wiadomo, że podczas rejsu na zachód handlowało się alkoholem, za który np. kupowaliśmy sobie skarpetki we Włoszech – opowiada inż. Kuszewski, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Sołdka.

DZIENNIKI OKRĘTOWE JAKO CENNE ŹRÓDŁO INFORMACJI

– Kiedyś przeglądałem takie dzienniki – mówi dyrektor Muzeum Morskiego. – Szczególnie wstrząsający był opis śmierci patrolu wysłanego na jeden ze statków. Patrol trzech żołnierzy wojsk ochrony pogranicza wczołgał się do ładowni bez masek przeciwgazowych. Doszło do uduszenia żołnierzy – wyjaśnia.

Podobny los spotykał osoby, które chowały się w ładowniach – węgiel koksowniczy wydzielał niebezpieczny gaz, który był zabójczy.

Fot. Agencja KFP/Krzysztof Mystkowski

POMOC DLA ŻOŁNIERZY AK

Na statkach przemycano po wojnie żołnierzy AK. Takie przypadki były na porządku dziennym po 1945 roku.
W ten sposób na zachód dostawała się dokumentacja dotycząca internowanych polskich jednostek i okrętów.

PATRON STATKU

Szóstego listopada przypada 68. rocznica wodowania Sołdka. To czas, kiedy przypominamy sobie początki rudowęglowca, oraz postać jego patrona.

W 2016 roku obchodzimy setną rocznicę urodzin Stanisława Sołdka, który był postacią bardzo wielowymiarową. Przodownikiem pracy tkwiącym w systemie socjalistycznym, który ambitnie dochodził do wszystkiego własną pracą. W latach 50. skończył Politechnikę Gdańską, chociaż wszyscy kojarzą go z prostym robotnikiem, stoczniowcem.

Był wykształconym człowiekiem, który obronił pracę magisterską, ale był też zatrudniony w Stoczni Gdańskiej jako traser (specjalista od cięcia blach, z których budowany był statek). Podczas wodowania w 1948 roku Stanisław Sołdek miał 32 lata.

– Fakt nazwania jednostki jego nazwiskiem przyjmował z pewnym zażenowaniem i skromnością. Nie spodziewał się takiego wyróżnienia i uhonorowania, nie radził sobie ze splendorem, o który nie zabiegał – tłumaczy dr Elżbieta Wróblewska, pracownik naukowy Narodowego Muzeum Morskiego – Sołdka nie interesowała kariera polityczna, ówczesna propaganda, pięcie się w górę po linii politycznej – dodaje.

Był prostym chłopakiem, zapisał się do partii dobrowolnie i pracował najlepiej jak umiał dla Polski. Zmarł na tzw. chorobę dyrektorską, zabił go drugi zawał serca 15 czerwca 1970 roku w wieku 54 lat. Pochowany jest w Alei Zasłużonych na gdańskim cmentarzu Srebrzysko. Był już wtedy dyrektorem stoczni Wisła.

WIELKI SKROMNY CZŁOWIEK

Patriotyzm pojmował jako solidną, ciężką pracę. Nigdy nie spoczął na laurach. Pracował także w Polskim Rejestrze Statków.

W Europejskim Centrum Solidarności podczas dwudniowej sesji naukowej dotyczącej historii Stoczni Gdańskiej i obiektów z nią związanych można było wysłuchać nieznanych szczegółów dotyczących tej postaci.

Anna Rębas/hb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj